"Wierzyłam, że wejdę na szczyt. Nie chciałam się poddawać" - powiedziała w rozmowie z Patrykiem Serwańskim Kinga Baranowska. 25 maja Polka weszła na czwarty szczyt świata - Lhotse (8516 m) w Himalajach. Po wyczerpującej wyprawie przyszedł czas na odpoczynek. "Chcę odpocząć w gronie rodziny. Przez najbliższe dwa tygodnie nie chcę nawet myśleć o górach" - stwierdziła himalaistka.
Patryk Serwański:Sukces zadedykowała pani Jerzemu Kukuczce. To było dla pani coś istotnego, żeby właśnie jemu poświęcić wejście na Lhotse?
Kinga Baranowska:To było o tyle dla mnie ważne, że chcę przypominać o naszych himalaistach. Wejście na Konczendzongę zadedykowałam Wandzie Rutkiewicz. Kiedyś pomyślałam, że jeśli będą na Lhotse, to chcę przypomnieć o Jerzym Kukuczce. Cieszę się, że mi się to udało.
Widok ze szczytu Lhotse rzeczywiście jest imponujący?
Tak. Everest wygląda dosyć imponująco. Nie przypuszczałam, że jest taki piękny. Jest taką piramidą, trójkątem. Od strony bazy wygląda niepozornie. Cieszę się, że zobaczyłam Everest od innej strony.
Na Evereście panuje teraz spory tłok. Najwyższa góra świata traci swoją tajemniczość.
Niestety, Everest dużo stracił poprzez to, że jest tam tak dużo ludzi. Ja się nawet zastanawiałam, kiedy tam pojechać, żeby tłok było nieco mniejszy. To normalne, że pociąga nas to, co jest "naj". Najwyższa góra świata przyciąga - tak już jest.
Po pierwszej nieudanej próbie zdobycia Lhotse nie straciła pani nadziei?
Ja w ogóle nie straciłam nadziei. Wierzyłam, że wejdę na szczyt. Dlatego zostawiłam cały mój ekwipunek po drodze w kolejnych obozach. Wiedziałam, że przynajmniej spróbuje raz jeszcze. Nie chciałam się poddawać.
Ile czasu na regeneracje potrzebuje pani po takiej wyprawie?
Przejdę się do mojej pani doktor, do mojej pani dietetyk, do trenera, żeby oni zobaczyli, w jakim stanie są moje mięśnie, ile czasu potrzebuje na regeneracje, ale przez najbliższe dwa tygodnie nie chcę nawet myśleć o górach. Chcę odpocząć w gronie rodziny.
A czego przez ostatnie tygodnie najbardziej pani brakowało?
Przede wszystkich mojego łóżka i zielonych warzyw. Na wysokości kilku tysięcy metrów niestety ich nie ma. Brakuje mi wszystkiego, czego tam nie miałam.