Trener polskich piłkarzy Jerzy Brzęczek przyznał w Rydze przed czwartkowym meczem eliminacji mistrzostw Europy z Łotwą, że biało-czerwoni są zdecydowanymi faworytami. "Historia futbolu uczy jednak pokory i nie można dopisywać sobie goli już przed spotkaniem" - dodał selekcjoner.

Łotwa jest najsłabszym rywalem grupy G. Przegrała m.in. 0:6 z Austrią i 0:5 ze Słowenią, a najlepszy mecz rozegrała w marcu w Warszawie, gdy uległa Polsce tylko 0:2, jeszcze kwadrans przed końcem remisując z biało-czerwonymi. Jakiej drużyny Łotwy należy spodziewać się w czwartek?

Każde spotkanie pisze własną historię. W marcowym meczu z nami Łotysze długo remisowali, dwukrotnie ruszali z groźnym kontratakiem. Stracili pierwszego gola dopiero w 76. minucie. Później przegrali wysoko kilka meczów. Wyniki może świadczą o zdecydowanej przewadze ich rywali, ale np. z Austrią szybko stracili pierwszą bramkę, a kilka dopiero w końcówce - powiedział Brzęczek podczas konferencji prasowej w Rydze.

Jak przyznał, dla Łotwy spotkanie z Polską będzie dość szczególne.

Są bowiem pewne powiązania zawodników, którzy grali w przeszłości lub wciąż grają w naszej lidze. Którzy również walczą o to, żeby podpisać kontrakty w polskiej ekstraklasie. Łotysze mogą pokazać się w meczu z nami, to dla nich dobra okazja, żeby walczyć o nowe kontrakty. Wiemy, że będziemy w czwartek zdecydowanymi faworytami. Ale historia piłki uczy pokory i maksymalnej koncentracji. Tego, że nie można liczyć bramek przed spotkaniem. Pamiętam, jak kiedyś grałem w reprezentacji przeciwko San Marino i wygraliśmy tylko 1:0 po golu strzelonym ręką. To nie są łatwe mecze. One stają się łatwe wówczas, jeżeli szybko obejmie się prowadzenie. Wtedy taki mecz inaczej wygląda - podkreślił selekcjoner.

We wrześniu biało-czerwoni rozczarowali, przegrywając na wyjeździe ze Słowenią 0:2 i remisując u siebie z Austrią 0:0. Czy to oznacza więcej zmian w składzie przed starciem z Łotwą?

Te dwa spotkanie nie były zadowalające. Zrobiliśmy analizę, były złe rzeczy, ale też dobre. Na pewno nie zamierzamy robić żadnej rewolucji w składzie - zapowiedział selekcjoner.

W ostatnich tygodniach kibice mogli być zaniepokojeni postawą napastników Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka, którzy nie strzelają goli z gry (Piątek zdobył dla Milanu dwie bramki z rzutów karnych).

Obecnie Arek i Krzysiek nie są może tacy skuteczni, ale to początek sezonu i ja jestem spokojny o ich dyspozycję. Mam świadomość, jak ważni są ci gracze dla reprezentacji - podkreślił Brzęczek.

Powody do zadowolenia są natomiast w przypadku lewej strony defensywy, gdzie selekcjoner wreszcie ma z kogo wybierać.

Dawno nie było takiej sytuacji, że mamy dwóch zawodników lewonożnych, którzy grają (w klubach - PAP). Wierzę, że wcześniejsze problemy zdrowotne Maciek Rybus ma już za sobą. Arek Reca zaczął regularnie występować i widać, że z każdym meczem ma coraz więcej pewności siebie. To mnie bardzo cieszy. Decyzję odnośnie obsady tej pozycji podejmiemy w czwartek - stwierdził trener.

Problemy mięśniowe Bielika

Na tyłach sali, gdzie odbywała się konferencja prasowa, ustawiony był... nieco zabytkowy bobslej. Taki widok na sportowym obiekcie na Łotwie to nic dziwnego - bobsleje to jedna z narodowych dyscyplin sportowych tego kraju, od lat przynoszące Łotyszom medale wielkich imprez.

Tuż po konferencji piłkarze Brzęczka przeprowadzili trening na stadionie Daugava, gdzie w czwartek o 20.45 (czyli 21.45 miejscowego czasu) zagrają z gospodarzami.

Zajęcia było otwarte dla mediów tradycyjnie przez kwadrans, ale w tym czasie można być zauważyć, że problem mięśniowy ma Krystian Bielik. Utalentowany zawodnik (może grać jako środkowy obrońca lub defensywny pomocnik) musiał przerwać zajęcia.

Po sześciu kolejkach w tabeli grupy G eliminacji Euro 2020 prowadzi Polska z 13 punktami. O dwa wyprzedza Słowenię, a o trzy Austrię. Dalej sklasyfikowane są Macedonia Płn. i Izrael - po osiem. Tabelę zamyka Łotwa z zerowym dorobkiem i bilansem bramkowym 1-21. Ten jedyny gol to samobójczy strzał rywali (w marcowym meczu z Macedonią Północną).