Środa była najdłuższym i najtrudniejszym dniem tegorocznego Rajdu Maroka, ale załoga Energylandia Taurus Factory Team zanotowała kolejny dublet. Polskie ekipy zajmują trzy pierwsze miejsca w klasyfikacji generalnej w klasie T3.
Podczas trzeciego etapu tegorocznego Rajdu Maroka zespoły opuściły Zakurę i udały się w okolice miasta Bouarfa w Regionie Wschodnim. Oznaczało to trasę o długości aż 685 km, z czego 325 km stanowił odcinek specjalny o mieszanej charakterystyce. Był to jednocześnie najdłuższy i według wielu decydujący etap Rajdu Maroka.
Najlepszym czasem popisali się dzisiaj Eryk Goczał i Alex Haro. To dla nich pierwsze zwycięstwo w tegorocznym Rajdzie Maroka i jednocześnie pierwszy wygrany etap Eryka w parze z Alexem. Drugie miejsce zajął tata Eryka, Marek Goczał startujący z Maciejem Martonem. To kolejny etap wygrany przez Energylandia Taurus Factory Team w świetnym stylu. Niestety, nieco więcej czasu stracili dzisiaj zwycięzcy dwóch pierwszych etapów, czyli Michał Goczał i Diego Ortega Gil.
Energylandia Taurus Factory Team zajmuje trzy pierwsze miejsca w klasyfikacji generalnej w klasie T3. Nowymi liderami są Eryk Goczał i Alex Haro, drugie miejsce zajmują Marek Goczał i Maciej Marton, zaś na trzeciej pozycji plasują się Michał Goczał i Diego Ortega Gil. Załogi dzielą w tym momencie zaledwie 4 minuty i 36 sekund. Przedstawiciele pozostałych zespołów tracą zdecydowanie więcej czasu.
To był jeden z najpiękniejszych odcinków specjalnych w moim życiu. Wydaje mi się, że rodzaj nawierzchni dzisiaj nie był dla nas istotny, bo po prostu fruwaliśmy nad trasą. Dałem z siebie wszystko, samochód to wytrzymał i obejmujemy prowadzenie. Jednak rajd się jeszcze nie kończy i do samego końca będziemy naciskać - powiedział zwycięzca etapu, Eryk Goczał.
Wydaje mi się, że był to idealny odcinek na odwagę dla Eryka. Pięknie pojechał. Maciek dzisiaj kapitalnie nawigował, wszędzie byliśmy w idealnym miejscu. Straciliśmy trochę na wydmach. To był trudny fragment, bo wszystko zlewało się w jedną całość i nie było widać gdzie wydma się kończy. Straciliśmy tam nieco tempa i dogonił nas Mitch Guthrie, ale później go wyprzedziliśmy i pojechaliśmy do mety swoim tempem - podsumował Marek Goczał.
Pozytyw z tego etapu jest przede wszystkim taki, że jesteśmy na mecie. Koło 40. km w coś uderzyliśmy i do samego końca miałem problemy z układem kierowniczym. Jeszcze przed tankowaniem przebiliśmy dwa koła. W drugiej części odcinka zaczęliśmy odrabiać straty i wciąż jesteśmy w walce. Jesteśmy z całym zespołem na podium, do końca dwa dni - zabawa trwa - zakończył Michał Goczał.
Okolice miasta Bouarfa będą bazą rajdu w trakcie kolejnych dwóch dni rywalizacji. Jutro na zawodników czeka etap o długości 377 km. Tym razem będzie dużo ścigania, bo 315 kilometrów i krótka dojazdówka, czyli układ, który zawodnicy lubią najbardziej.