Southampton z Arturem Borucem w bramce zmierzy się wieczorem z Manchesterem United. I choć uwagę kibiców na Wyspach przykuwa bardziej szlagierowy pojedynek Arsenalu z Liverpoolem, to nas interesuje przede wszystkim, czy Boruc zatrzyma gwiazdy "Czerwonych Diabłów".

Na stadionie Old Trafford Artur Boruc będzie mógł przekonać nieprzekonanych, że wraca do formy i zasługuje na miejsce między słupkami bramki drużyny Southampton. Zadanie będzie trudne, bo Manchester United to najbardziej bramkostrzelny zespół Premiership - w tej chwili ma na koncie 57 bramek, aż o 10 więcej o d drugiej w tym zestawieniu Chelsea. Zdecydowanie najwięcej strzela Robin van Persie (18), za nim są Javier Hernandez (8) i Wayne Rooney (7). Tylko jedno ligowe trafienie ma kolejny utalentowany napastnik Danny Welbeck.

Boruc ma miłe wspomnienia z pojedynków z United. W 2006 roku obronił rzut karny Luisa Sahy w ostatniej minucie gry, a jego Celtic Glasgow wygrał 1:0 i dzięki temu awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W tym roku Southampton potrafiło już zremisować z Arsenalem i Chelsea. Czy teraz uda się wywieźć choć punkt z Old Trafford? Odpowiedź poznamy późnym wieczorem.

O wiele większe emocje na Wyspach budzi jednak mecz Arsenalu Londyn z Liverpoolem. Zespół Arsene'a Wengera zajmuje w lidze 6. miejsce. Liverpool jest tuż za "Kanonierami". Jednak w drużynie Rodney'a Rodgersa panują kiepskie nastroje. "The Reds" przegrali w weekend w Pucharze Anglii z trzecioligowym Oldham 2:3 i żadnym wytłumaczeniem nie jest fakt, że na boisku wystąpili w przeważającej większości bardzo młodzi piłkarze. Trener liczy, że młokosów wesprze kilku bardziej doświadczonych piłkarzy, ale władze klubu nie mają zamiaru wydawać pieniędzy na wzmocnienia.

W Arsenalu także nie jest zbyt optymistycznie. W pięciu meczach "Kanonierzy" zgromadzili raptem 7 punktów, przegrywając prestiżowe pojedynki z Manchesterem City czy Chelsea.