Dziś Holender Leo Beenhakker zadebiutuje w roli szkoleniowca piłkarskiej reprezentacji Polski. W Odense zagramy z Duńczykami. Z 10 poprzedników Beenhakkera pierwszy mecz w roli selekcjonera wygrał tylko Janusz Wójcik. W Warszawie Polska wygrała z Węgrami 1:0, ale Wójcik przegrał później eliminacje ME.
Czterech trenerów w debiutach remisowało i czterech przegrało. Jerzy Engel wraz z reprezentacją poległ w debiucie w Kartagenie. Hiszpania rozbiła nas w pył 3:0. Potem jednak Engel wywalczył awans do japońsko-koreańskiego Mundialu.
Zbigniew Boniek pracę z kadrą rozpoczął od remisu z Belgią 1:1. Szybko zrezygnował jednak z posady, bo wyników i wspólnego języka z piłkarzami nie było. Po Bońku nastał Paweł Janas. Z zamiłowania myśliwy upolował na początek bezbramkowy remis z Chorwacją i podobnie jak Engel został finalistą MŚ w roli trenera.
Prawda jest jednak taka, że Beenhakker dysponuje tymi samymi graczami, co Paweł Janas, a na pracę z nimi przed meczem z Danią miał tylko dwa dni. Selekcjoner ma nawet kłopoty z zapamiętaniem nazwisk zawodników – dlatego podczas treningu zwracał się do nich wymieniając nazwy klubów, w których grają.
Rola Holendra sprowadza się teraz do wytłumaczenia polskim gwiazdom, co to jest ciężka praca, i po co zakładają koszulkę z orłem na piersi. Na zgrupowaniu w Odense trener mówił krótko i dosadnie: Oczekuję od każdego poświęcenia i gry do samego końca.
Nawet gdy Beenhakker dziś polegnie w Danii, zostanie mu to wybaczone, jeśli jako pierwszy trener polskich piłkarzy wywalczy awans do finałów ME. A jaki jest Leo Beenhakker w pracy z kadrą? Rąbka tajemnicy uchyla Bogusław Kaczmarek ze sztabu szkoleniowego polskiej reprezentacji: