Rekordzistka świata w rzucie młotem Anita Włodarczyk jest po specjalistycznych badaniach, które musiała przejść w czwartek i piątek, a teraz czeka na wyniki. To dlatego nie poleciała na drużynowe mistrzostwa Europy. "Siedzę jak na szpilkach. Niecierpliwię się" - powiedziała PAP. Po wstępnych wynikach lekarze nie zabronili jej trenować i startować.

Na razie nic dokładnie nie wiem. Czekam sama na wyniki i diagnozę. Trudno mi cokolwiek powiedzieć więcej, ponieważ sama siedzę jak na szpilkach i mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach. Do Lille nie poleciałam, bo bardzo zależało mi, by zrobić jak najszybciej szczegółowe badania. Mamy sześć tygodni do mistrzostw świata w Londynie i każdy dzień się liczy - powiedziała PAP mistrzyni olimpijska i świata.

Zawodniczka warszawskiej Skry jest teraz w Ostrawie, gdzie we wtorek wystąpi w mityngu "Zlata Tetra".

Od trzech tygodni mam problemy zdrowotne, na początku myślałam, że to tylko chwilowe złe samopoczucie i osłabienie z powodu ciężkich treningów, ale kiedy to się przedłużało, zdecydowaliśmy, że zrobimy szczegółowe badania, po których lekarze pozwolili mi kontynuować treningi. Wróciłam zatem do swojej codzienności i pracy. Nadal jednak nie wiadomo, co mi dolega. W czwartek miałam badania i teraz muszę dwa tygodnie odczekać, żeby poznać wyniki. Czuję się lepiej, ale do ideału daleko - zaznaczyła.

Po starcie w Ostrawie Włodarczyk wraca z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim do Arłamowa. Tam w ośrodku, w którym przygotowywali się m.in. do Euro 2016 także piłkarze polskiej kadry, będzie aż do 27 lipca.

Zrobiono specjalnie dla mnie dwa koła, świetnie się tam trenuje, bo mam ciszę, spokój, otoczenie gór. Jest też siłownia, odnowa biologiczna, dobre jedzenie. Nic więcej mi nie potrzeba - zaznaczyła.

Włodarczyk zdominowała od trzech lat rzut młotem. Nie przegrała 38 z rzędu zawodów. W tym czasie kilkakrotnie poprawiała rekord świata i wyśrubowała go w zeszłym roku do wyniku 82,98. Również w tym sezonie jest liderką światowej tabeli.

(mal)