Już dziś wielkie odliczanie do Nowego Roku, huk petard oraz toasty. Jednak nie zawsze dobra zabawa to... bezpieczna zabawa. Co roku ratownicy mają w sylwestrową noc pełne ręce pracy.

Corocznie, w zaledwie jedną noc sylwestrową dochodzi do kilkuset poparzeń, zranień, pożarów, a nawet wypadków śmiertelnych - przypomina policja. Szpitalne oddziały ratunkowe tego dnia pękają w szwach. 

Większość przypadków dotyczy wypadków pod wpływem alkoholu - to przede wszystkim złamania i urazy głowy - mówi dr Janusz Sokołowski, kierownik SOR w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. 

Mimo apeli i zaostrzonych przepisów wciąż zdarzają się także urazy związane z fajerwerkami. W ferworze zabawy ignorujemy zasady bezpieczeństwa. A przypadki z ubiegłych lat pokazały, że może się to skończyć tragicznie. Urwane palce, a nawet całe dłonie, uszkodzone oczy. Wybuch petardy w niewielkiej odległości od twarzy może doprowadzić nawet do trwałej utraty wzroku.

Sylwestrowa brawura - STOP

Policja przypomina: pod żadnym pozorem fajerwerków nie powinny odpalać dzieci, nawet jeśli bardzo o to proszą. Przy zakupie trzeba się upewnić, czy opakowanie nie jest naruszone. Należy czytać instrukcje, bezwzględnie przestrzegać zaleceń producenta i zwrócić uwagę na ostrzeżenia. 

Korzystając z fajerwerków, należy wybrać miejsce, w którym nie zrobimy nikomu krzywdy i  niczego nie zniszczymy. Sprawdźmy, czy na drodze ładunku nie znajdują się drzewa lub linie energetyczne. W pomieszczeniach zamkniętych oraz w pobliżu obiektów mogących być narażonych na pożar nie wolno używać wyrobów pirotechnicznychapelują policjanci. 

Zachowajmy również bezpieczną odległość - jest ona podana w instrukcji obsługi. Nigdy nie pochylajmy się nad ładunkiem - stańmy z boku i trzymajmy źródło ognia w wyciągniętej ręce. Jeśli petarda nie wybuchła, nie bierzmy jej znów do ręki - może to zrobić z opóźnieniem.