"Nie zostawiajcie Polanicy-Zdrój" – apelują władze uzdrowiska na Dolnym Śląsku. Miasto w ogóle nie zostało dotknięte przez powódź, ale turyści masowo odwołują pobyty, obawiając się skutków żywiołu. Podobnie jest także w innych popularnych miejscowościach. Sprawie z bliska przyjrzała się reporterka RMF FM Martyna Czerwińska.
W Polanicy-Zdrój normalnie działają restauracje, sklepy, hotele oraz atrakcje turystyczne. Wszystkie miejsca czekają na gości. Niemal pusto jest w pobliżu pijalni wody, miejscu zwykle tętniącym życiem. Podobnie jest w manufakturze szkła Barbara - powiedział reporterce RMF FM przewodnik Aleksander Bugaj.
Dziś (w poniedziałek - red.) oprowadzałem dwie grupy, w tym jedną składającą się z dwóch osób, a drugą z pięciu, więc naprawdę sytuacja jest nieciekawa - dodał rozmówca Martyny Czerwińskiej.
Pustkami świecą też restauracje, klienci odwołują rezerwacje. Marcin Szwajkowski, kucharz jednej z nich, zapewnia, że nie ma powodów do obaw.
Jak najbardziej wszystko jest w porządku. Mamy stałość dostaw, czystą wodę i naprawdę nie ma się czego obawiać - zapewnił.
Kryzys turystyki w Kotlinie Kłodzkiej oznacza ogromne problemy finansowe także dla zwykłych mieszkańców. Rejon właściwie żyje z turystów.
Nie podniesiemy się bez nich - powiedział RMF FM burmistrz Polanicy-Zdrój Mateusz Jellin.
Pamiętajcie państwo o tym, że znaczna część osób poszkodowanych w powodzi pracuje u nas. Jeżeli oni nie będą mieli pieniędzy i pracy, to nie będą mieli pieniędzy na odbudowę swoich domów i gospodarstw - wyjaśnił samorządowiec.
W poniedziałkowe popołudnie pogoda w Polanicy-Zdroju była piękna. Na okolicznych szlakach turystycznych, np. w okolicach Błędnych Skał, nie ma tłumów. Martyna Czerwińska donosi, że to dobry moment, żeby wybrać się w tę część Polski, odpocząć, a przy okazji pomóc potrzebującym.
Czerwińska odwiedziła też Międzygórze na Ziemi Kłodzkiej. Także tam przeszła wielka woda. Skutków tej powodzi, oprócz podmokłego brzegu potoku, nie widać.
Posprzątać w zalanej kotłowni i piwnicy udało się m.in. właścicielom pensjonatu Alpejski Dwór w Międzygórzu. Działa on jak wcześniej - bez żadnych niedogodności dla gości. Mimo to odwołano ponad 90 procent rezerwacji.
Goście przestraszyli się okoliczności, w jakich w tym momencie się znajdujemy. Wszyscy zakasaliśmy rękawy, wszyscy społecznie sprzątają, aby region jak najszybciej wrócił do równowagi - mówi Marlena Marcinkowska.
Ludzi nie widać na ulicach, szlakach turystycznych, w pobliskich lasach. Wszyscy się boją, ale zupełnie niepotrzebnie.
W pensjonacie pracują także ludzie poszkodowani przez powódź. Potrzebują pieniędzy, aby odbudować swoje domy. Bez turystów nie mają na to szans.
Niech oni dzięki tej pracy mają pieniądze, odbudowują się po powodzi. Teraz każdy potrzebuje pieniędzy. Tak samo mamy kredyty - dodaje Marek Marcinkowski.
Polanica-Zdrój nie jest jedynym miejscem, które powódź oszczędziła, a które teraz zmaga się z odpływem turystów. Większość obiektów turystycznych i uzdrowiskowych w Karkonoszach, Górach Izerskich, Górach Opawskich i Kotlinie Kłodzkiej jest czynna, choć zdezorientowani turyści dzwonią z pytaniami.
Prezes Karkonoskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej (KLOT) Grzegorz Sokoliński w rozmowie z PAP wyjaśnił, że pojawia się wiele fałszywych "newsów", również od dziennikarzy relacjonujących powódź, że drogi do ośrodków turystycznych są nieprzejezdne.
Skutkiem tego jest to, że turyści rzeczywiście dzwonią. Dostajemy dużo zapytań, czy obiekty działają, czy szlaki turystyczne są otwarte. Obiekty funkcjonują, szlaki są otwarte, a droga jest przejezdna. Obiekty w Szklarskiej Porębie oraz w Karpaczu są cały czas dostępne dla turystów, ponieważ górskich miejscowości powódź nie dotknęła aż w takim stopniu, jak miejscowości położonych w kotlinach - wyjaśnił Sokoliński.
Prezes KLOT dodał także, że nie ma masowych odwołań rezerwacji, ale jest sporo zapytań odnośnie sytuacji powodziowej. Hotelarze z Karkonoszy spodziewają się, że na najbliższy weekend, który zapowiada się słonecznie, turyści dojadą w góry.
Karol Wagner z Ośrodka Konferencyjno-Wypoczynkowego "Ziemowit" w Jarnołtówku koło Głuchołaz powiedział PAP, że po przejściu fali powodziowej obiekt jest sprzątany i przywracany do normalnego funkcjonowania, ale część obiektów w dolnej części Prudnika i Głuchołaz jest zniszczona i te nie będą mogły przyjąć gości w najbliższym czasie.
Nasz obiekt został sparaliżowany przez powódź, ale wróci do sprawności najprawdopodobniej w piątek, aby przyjąć weekendowych gości. Mieliśmy główne wsparcie od strażaków z lokalnych OSP. Nie odczuliśmy wsparcia centralnego. Heroicznie działała Państwowa Straż Pożarna. Otrzymaliśmy wsparcie od podmiotów zewnętrznych, w ogóle niezwiązanych z turystyką i bardzo często samych gości hotelowych i zaprzyjaźnionych różnych firm z zewnątrz - wymieniał Wagner.
Podkreślił on, że obiekty hotelowe, położone wzdłuż Złotego Potoku nie funkcjonują i prawdopodobnie jeszcze przez parę tygodni będą zamknięte z uwagi na zniszczenia. Natomiast obiekty położone powyżej rzeki wracają do sprawności i zapraszają do przyjazdów.
Apelujemy do gości, aby przyjeżdżali do nas i dopytywali w recepcjach o możliwości zakwaterowania. Wiele z naszych pracowników straciło swój prywatny dobytek, a chcemy wspierać swoje załogi i pozyskiwać środki zewnętrzne, żeby móc normalnie pracować. Bez turystów nie ma nas! - zaapelował Wagner.