O agresywnych wronach, które atakują mieszkańców Warszawy, pisze "Gazeta Wyborcza". Przytacza relacje osób, którym w ostatnim czasie przyszło się zmierzyć z nieprzyjaznym zachowaniem tych ptaków. Ornitolodzy nie są zaskoczeni: wyjaśniają zachowanie wron i zapewniają, że niebawem sytuacja się uspokoi.
Na "akty agresji" ze strony wron narzekają m.in. mieszkańcy Mokotowa. Swoimi przykrymi doświadczeniami dzielą się na osiedlowych forach.
Te ptaki są straszne, ostatnio próbowały porwać mi psa. Na szczęście był za ciężki, ale z yorkiem by sobie na pewno poradziły - napisał jeden z warszawiaków. Inny dodaje, że został zaatakowany koło sklepu na Olesińskiej. Trzy razy próbowała mnie skubnąć w głowę - relacjonuje.
Dla ekspertów taka sytuacja nie jest zaskoczeniem. Przedstawiciel ekopatrolu podkreśla w rozmowie z gazetą, że co roku wczesnym latem napływają zgłoszenia od zaniepokojonych mieszkańców. Dodaje, że zachowania wron są naturalne i trudno nazwać to atakami. Potwierdzają to również ornitolodzy, uspokajając, że ptaki nie polują na ludzi ani inne zwierzęta.
Agresywne zachowanie wron siwych to nic innego jak obrona podlotów, czyli piskląt, jakie wyszły z gniazd i nie potrafią jeszcze latać. Takie nielotne maluchy uczą się życia w mieście, drepcząc po trawnikach i chodnikach a rodzice... cóż, każdego, kogo uważają za zagrożenie dla swoich latorośli, przepędzają. Warszawa należy także do ptaków, które, jak się okazuje, muszą nauczyć się latać i najpierw chodzą - mówi w rozmowie z portalem Warszawa Nasze Miasto dr Agnieszka Czujkowska z Ośrodka Rehabilitacji Krajowych Ptaków Chronionych "Ptasi Azyl" w warszawskim ZOO. Należy zidentyfikować miejsce, w którym przebywa maluch i omijać je szerokim łukiem (na kilka dni można przecież zmienić trasę) - dodaje.
Eksperci podkreślają, że sytuacja niedługo się uspokoi: za około dwa tygodnie. Tyle jeszcze potrwa okres wylotu młodych z gniazd.