We wtorek przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej w Warszawie pojawiły się osoby, które chciały uczcić kolejną tzw. miesięcznicę. Był wśród nich m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wygłosił przemówienie do swoich zwolenników. W trakcie wydarzenia doszło do szarpaniny. Lider Prawa i Sprawiedliwości ocenił, że wobec uczestników obchodów smoleńskich tolerowana jest agresja, którą można określić mianem "putinady".

Kaczyński o agresji wobec uczestników uroczystości: Putinada

Jesteśmy tutaj, żeby państwo mogli obejrzeć z bliska, w jaki sposób to od wielu miesięcy, od czasu przejęcia władzy przez koalicję 13 grudnia, wygląda. Bo to jest tak przez cały czas, wbrew prawu - mówił Jarosław Kaczyński, nawiązując do zachowania grupy manifestantów, którzy skwitowali pojawienie się prezesa PiS okrzykami "złodzieje" oraz "będziesz siedział".

Prezes PiS zarzucił policjantom brak należytej ochrony uczestników obchodów smoleńskich. Kiedyś policja ten obowiązek spełniała, dzisiaj go nie spełnia. Udaje, że się nic nie dzieje. Pojedynczy policjanci czasem reagują i tu jesteśmy wdzięczni, ale ci, którzy dowodzą, mają najwyraźniej inne rozkazy - ocenił polityk.

Jego zdaniem, wobec uczestników "tolerowana jest agresja", którą "można określić krótko - 'putinada'". Nawiązał w tym kontekście do tabliczki, którą protestujący przeciwko obchodom smoleńskim co miesiąc składają przed pomnikiem ofiar. Widnieje na niej napis: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".

Zdaniem prezesa PiS ten napis "to obrona Putina". To jest coś, co jest nieprawdą, która została stwierdzona już w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę wojskową - mówił.

Także w ten wtorek przed pomnikiem pojawił się wieniec ze wspomnianym napisem. Okazuje się, że nas, a mnie w szczególności wolno obrażać. Policja na to nie reaguje, chociaż ma obowiązek reagować natychmiast. Odsyła nas do instytucji o których wiadomo, że w żadnym wypadku nie zareagują, bo już wielokrotnie to sprawdzaliśmy. Mówię tu o sądach - powiedział Jarosław Kaczyński.

Elementem, który nas tutaj sprowadza, jest to, że wieniec, który to towarzystwo składa, w sposób niezwykle drastyczny obraża mojego śp. brata, a z drugiej strony jest oczywistym wpisaniem się w propagandę Putina - podkreślił. To w moim przekonaniu jest zwykła agentura, która powinna być przez odpowiednie służby zlikwidowana, uwięziona albo wydana Ukraińcom. To też jest dobra metoda, bo oni mają na przykład inne sposoby działania - powiedział Kaczyński.

Przypomnienie wydarzeń z 2010 r. "Będziemy bronić godności tych, którzy zginęli"

Kaczyński mówił też, że to, co działo się po 10 kwietnia 2010 r. przed Pałacem Prezydenckim, "to w oczywisty sposób było tak radykalnie sprzeczne z polską kulturą, której elementem jest szacunek do tych, którzy odeszli, a już w szczególności dla tych, którzy zginęli". Dodał, że inspiracja do tego musiała być z zewnątrz.

Być może nie wszyscy byli inspirowani bezpośrednio ze Wschodu, a być może i z Zachodu, ale cały sens tej operacji, zmierzający do tego, żeby poniżyć, wyeliminować ze społecznej pamięci albo umieścić w tej złej pamięci tych, którzy zginęli, to było przedsięwzięcie, które akceptowała obecna władza - mówił Kaczyński.

Prezes PiS ocenił ponadto, że ci protestujący, którzy przychodzą na Pl. Piłsudskiego, powinni być i będą przedmiotem zainteresowania "prawdziwie polskich służb specjalnych", i że "uczciwe sądy kiedyś ich osądzą". Ocenił też, że comiesięczne prowokacje w trakcie obchodów "są syndromem głębokiej zależności z jednej strony od Niemiec, a z drugiej strony od Rosji".

Będziemy bronić godności tych, którzy zginęli. (...) Obok mnie stoją osoby, które straciły najbliższych w trakcie zamachu smoleńskiego. (...) Są osoby, których mąż, ojciec, żona zginęli w trakcie tego strasznego wydarzenia, tego zbrodniczego zamachu - tego dzieła Putina i jego polskich sojuszników - oświadczył prezes PiS.

Kiedy Kaczyński kończył swoje wystąpienie, z tłumu protestujących słychać było: "spiep... dziadu". To jest jedyne, co oni potrafią tutaj w imieniu Putina powiedzieć - skwitował lider prawicy.

"Każdy człowiek, który poniósł śmierć, zasługuje na to, aby mógł być odpowiednio upamiętniony"

Głos w trakcie wtorkowych uroczystości zabrali też przedstawiciele ofiar katastrofy smoleńskiej i jednocześnie parlamentarzyści PiS: Małgorzata Wassermann, Alicja Zając, Jacek Świat.

Wassermann mówiła, że dla niej rzeczą niepojętą jest, że w XXI wieku w środku Europy bliscy ofiar nie mogą przyjść na plac i w spokoju oddać hołd bliskim. Doskonale wiemy, że to nie są działania przypadkowe. Nasz apel dzisiaj za pomocą mediów jest do całego społeczeństwa, do wszystkich ludzi, którzy być może nie zgadzają się z nami politycznie (...), ale zgadzają się z nami co do jednej rzeczy, że każdy człowiek, który poniósł śmierć, zasługuje na to, aby mógł być odpowiednio upamiętniony - mówiła.

Proszę wszystkich obywateli naszego kraju: pomóżcie nam, w każdy możliwy sposób, choćby wielkim potępieniem tych ludzi, którzy tutaj przychodzą - dodała.

Szarpanina pod pomnikiem

Po zakończeniu wystąpień, kiedy szef PiS opuszczał Plac Piłsudskiego, doszło do szarpaniny pomiędzy politykami i zwolennikami PiS a manifestantami. Część parlamentarzystów PiS, ale bez Kaczyńskiego, pozostała przed pomnikiem ofiar, starając się uniemożliwić drugiej stronie złożenie tabliczki z napisem nawiązującym do odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego.

Policja poinformowała PAP, że nikt nie został zatrzymany, a dwie grupy protestujących zostały oddzielone kordonem. Po pewnym czasie prezes partii wrócił jednak przed Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Obecna była tam także grupa protestantów.

"To wszystko robią ludzie, którzy po prostu są byłymi ubekami"

Prezes PiS był pytany, dlaczego zdecydował się na zorganizowanie konferencji prasowej przy pomniku, skoro każdego miesiąca uroczystości są zakłócane. Każdego miesiąca, myśmy dotąd przy pewnych ostrzeżeniach ze strony policji (byli), ale bez bezpośredniej interwencji. Ona nastąpiła po raz pierwszy w zeszłym miesiącu i jednak usuwali ten (wieniec). Nawet ja sam byłem w stanie usunąć ten wieniec i ten napis - odpowiedział. 

Niestety od zeszłego miesiąca policja interweniuje po stronie de facto tych ludzi - powiedział Kaczyński. Jego zdaniem "jest to tylko i wyłącznie takim przyczynkiem, ale istotnym przyczynkiem do sytuacji w naszej kraju, w naszym kraju obecnie pod tymi rządami".

Pytany, czy będzie "bronić" pomnika do nocy, czy pójdzie na mszę odprawianą w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, odparł, że w tej chwili tego nie wie. Na jednej mszy już dzisiaj byliśmy, ta druga jest też dla nas ogromnie ważna, ale zobaczymy - dodał. 

W żadnym wypadku nie mówię, co będziemy robili, z tego względu, iż fakt, że ten wieniec może leżeć tutaj to gigantyczny skandal, to jest po prostu nieprawdopodobne - ocenił lider PiS. Zbrodnia rosyjska, putinowska, ze współpracą także ludzi tutaj w Polsce - nie mamy co do tego wątpliwości - chociaż nie potrafimy ich zidentyfikować - zaznaczył.

Dochodzi do rzeczy niezwykle wręcz obrzydliwych, niebezpiecznych, a jeszcze do tego to wszystko robią ludzie, którzy po prostu są byłymi ubekami, są lumpenproletariatem - zaznaczył Kaczyński.

Obchody tzw. miesięcznicy smoleńskiej

We wtorek rano, jak co miesiąc, Kaczyński razem z przedstawicielami PiS uczcili pamięć ofiar tragedii smoleńskiej. Po porannym nabożeństwie odprawionym w warszawskim kościele seminaryjnym udali się na Plac Piłsudskiego, gdzie złożyli kwiaty przed pomnikami prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Ofiar Tragedii Smoleńskiej.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M przed Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.