Poniedziałkowa decyzja Niemiec o rozpoczęciu kontroli na wszystkich granicach lądowych jest z polskiego punktu widzenia nie do zaakceptowania - przekazał we wtorek Donald Tusk, dodając, że działania Berlina oznaczają "de facto zawieszenie strefy Schengen na dużą skalę".

Zwrócimy się do innych państw, które będą dotknięte decyzjami Berlina ws. zaostrzenia kontroli na granicach niemieckich, o pilne konsultacje ws. działania na forum europejskim - przekazał we wtorek Tusk na Naradzie Kierowników Placówek Dyplomatycznych RP.

O wprowadzeniu tymczasowo kontroli na wszystkich granicach lądowych Niemiec poinformowała w poniedziałek minister spraw wewnętrznych RFN Nancy Faeser. Kontrole mają potrwać początkowo sześć miesięcy, a ruszą od 16 września. Ich celem jest ograniczenie nielegalnej imigracji i ochrona niemieckich obywateli przed terroryzmem i przestępczością - przekazał Berlin.

Szef polskiego rządu nazwał działania Berlina zawieszeniem Schengen i dodał, że jest to dla Polski nie do zaakceptowania.

Dlaczego Tusk krytykuje decyzję Niemiec

Od 16 września zaczną obowiązywać kontrole na granicach z Francją, Luksemburgiem, Holandią, Belgią i Danią na okres sześciu miesięcy. Kontrole na granicy z Austrią, wprowadzone już we wrześniu 2015 roku, obecnie obowiązują do 11 listopada, a ze Szwajcarią, Czechami i Polską do 15 grudnia. Zgodnie z decyzją minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser zostaną przedłużone. 

Berlin w ostatnich miesiącach zaostrzył przepisy deportacyjne. Na przykład migranci z Afganistanu, skazani w Niemczech za przestępstwa, są odsyłani do kraju rządzonego przez talibów.

Na wtorek planowana jest druga runda rozmów niemieckiej koalicji rządowej z opozycją i władzami krajów związkowych na temat migracji. Działania Berlina mają związek ze wzrostem przestępstw popełnianych przez migrantów. Szczególnie dramatyczne były wydarzenia w miejscowości Solingen, gdzie 23 sierpnia uchodźca z Syrii zamordował nożem trzy osoby i ranił kilka innych. Później odpowiedzialność za atak wzięła na siebie organizacja Państwo Islamskie, a na jaw wyszło, że Syryjczykowi nie udzielono w Niemczech azylu. Prawo RFN zabrania jednak deportacji do kraju, w którym łamane są prawa człowieka, więc mężczyzna mimo braku pozwolenia na pobyt pozostał w Niemczech.

Po tym ataku za naszą zachodnią granicą rozgorzała dyskusja na temat konieczności zaostrzenia przepisów migracyjnych, czego efektem jest poniedziałkowa decyzja Faeser. Kontrole graniczne będą wiązać się nie tylko ze sterowaniem ruchem transgranicznym, ale będą mieć na celu wyłapywanie i odsyłanie do krajów sąsiedzkich migrantów. Na to z oczywistych powodów nie może zgodzić się Warszawa.

Minister spraw wewnętrznych Austrii Gerhard Karner już zapowiedział w rozmowie z gazetą "Bild", że Wiedeń nie będzie przyjmował migrantów odsyłanych z granicy przez Niemcy. Austria nie przyjmie ludzi, którzy zostaną zawróceni z Niemiec. Nie ma tu pola do manewru - oświadczył.

Niemiecki chaos polityczny

Ruch rządu następuje po tym, jak skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec uzyskała doskonałe wyniki w wyborach stanowych. Jednym z podstawowych punktów programu AfD była mocna polityka antyimigracyjna. Opozycja oraz kandydaci skrajnie prawicowi i skrajnie lewicowi wykorzystali obawy wyborców dotyczące integracji, bezpieczeństwa i przeciążenia usług publicznych, w tym mieszkalnictwa i edukacji.

Poniedziałkowe wystąpienie Nancy Faeser może być odbierane właśnie jako próba odzyskania kontroli nad debatą publiczną dotyczącą migracji. Wzmacniamy bezpieczeństwo wewnętrzne i kontynuujemy naszą zdecydowaną postawę wobec nielegalnej migracji - zapowiadała wczoraj niemiecka minister.

Rządząca SPD, której liderami pozostają kanclerz RFN Olaf Scholz i Nancy Faeser, zdaje sobie sprawę, że traci poparcie społeczne w związku z prowadzoną przez lata polityką otwartości. Tymczasem migracja pozostaje głównym tematem także przed wyborami w kraju związkowym Branderburgii za niecałe dwa tygodnie. Wynik głosowania może zaważyć na dalszych losach rządu Scholza, zwłaszcza, że za rok odbędą się wybory federalne.

Podczas, gdy Berlin musiał ugiąć się pod nastrojami społecznymi, eksperci nie mają wątpliwości, że kontrole na granicach Niemiec będą także swoistym testem jedności Unii Europejskiej.