W Warszawie odbył się Strajk Kobiet. Organizatorzy, po odrzuceniu przez posłów projektu depenalizacji aborcji, chcieli przypomnieć politykom o ich obietnicach. Przed Sejmem protestowali też obrońcy życia.
Dwie grupy protestujących oddzielał kordon policji, więc uczestnicy obydwu zgromadzeń nie mieli bezpośredniego kontaktu. Grupy próbowały wzajemnie się zagłuszać.
Organizatorki Strajku Kobiet mówiły o braku odpowiedzialności polityków i o tym, że kobiety czują się oszukane. Padły też słowa, że oczekują dymisji wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Protestujący mieli kartonowe transparenty z odręcznie wypisanymi hasłami, m.in: "Piekło kobiet", "Nie chcę umierać na ciążę", "Dość czekania. Czas wywiązać się z obietnic".
Przeciwnicy skandowali z kolei w kierunku zwolenników aborcji takie hasła jak "Mordercy", "Ratuj życie" i "Aborcja to zabójstwo". Emitowany był też płacz dziecka.
Odrzucony 12 lipca przez Sejm projekt nowelizacji Kodeksu karnego zakładał dekryminalizację pomocy w aborcji oraz w przerywaniu ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży.
Podczas głosowania zabrakło jedności w koalicji 15 października - przeciwko ustawie zagłosowało m.in. część posłów PSL.
Piątkowe głosowanie nad ustawą dekryminalizującą aborcję to policzek dla wszystkich nas. Dla matek, sióstr, partnerów, mężów, przyjaciółek i aktywistek. Dla każdej osoby, która z miłości pomaga drugiej osobie przerwać niechcianą, lub zagrażającą życiu ciążę. Do głowy nam nie przyszło, że nawet tak okrojona ustawa nie przejdzie przez Sejm, który wspólnie wybrałyśmy 15 października. Panowie, nie dlatego na Was głosowałyśmy! Nie planowałyśmy - ale musimy działać! - napisały organizatorki manifestacji w zaproszeniu na wydarzenie rozesłanym przez Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Aktywistki OSK podkreśliły, że "90 proc. wyborców i wyborczyń koalicji 15 października jest za dekryminalizacją aborcji. 78 proc. wyborczyń i wyborców PSL chce nie tylko dekryminalizacji, ale też legalizacji aborcji. Mimo tego posłowie i posłanki PSL (poza 4 wyjątkami) zagłosowali, razem z PiS i Konfederacją, przeciwko projektowi dekryminalizacji aborcji - czyli przeciwko oczekiwaniom własnego elektoratu."
Kilka godzin przed manifestacją dziennikarze zapytali premiera Donalda Tuska, czy wyjdzie dziś do protestujących. Odpowiedział, że "niestety ma jeszcze sporo zajęć".
Udział w proteście zapowiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Właśnie to ugrupowanie złożyło w Sejmie projekt ustawy dekryminalizacyjnej, a po przegranym głosowaniu zapowiedziało ponowne złożenie takiego projektu.
Do urzędu miasta zgłoszono na wtorek kilka innych zgromadzeń na terenie wokół Sejmu.
Podobne protesty zorganizowano we wtorek m.in. w Gdańsku, Łodzi, Krakowie i Katowicach.