Cena baryłki ropy jest najwyższa od niemal dekady, tymczasem na stacjach benzynowych w Polsce dzieje się ekonomiczny cud. Tak taniego paliwa od dawna nie było. Ekonomiści jednak nie mają złudzeń: tu nie działa niewidzialna ręka rynku, ale mamy do czynienia z ręcznym ustalaniem cen. Cieszą się za to kierowcy i branża transportowa.
Jak pisaliśmy w poniedziałek, od kilku dni do stacji benzynowej przy ul. Struga w Szczecinie ustawia się sznur autobusów komunikacji miejskiej. Paliwo jest tam bowiem znacznie tańsze, niż to kupowane po cenach hurtowych.
Reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska poprosiła o komentarz ekspertów w sprawie cen paliw.
Szczecińska profesor ekonomii Aneta Zelek nie ma wątpliwości, że przyczyną tego stanu rzeczy są zbliżające się wybory. Jeśli wziąć pod uwagę czynniki ekonomiczne, takie jak najwyższa od dekady cena baryłki ropy czy słaby kurs złotówki, cena litra diesla powinna kształtować się na poziomie około 8 złotych za litr. Tymczasem mamy do czynienia ze radykalnym obcięciem marży.
Orlen ścina dzisiaj swoje marże rafineryjne z takiej modelowej marży około 80 groszy na litrze do minus 50 groszy. To znaczy, że aktualna cena hurtowa Orlenu jest o około 50 groszy niższa niż cena paliw z największych portów sprowadzających paliwo do Europy: Amsterdamu, Rotterdamu i Antwerpii - tłumaczy profesor Zelek.
Takiej polityki marżowej, zdaniem ekonomistki, nie da się długo prowadzić. Może to mieć też negatywne konsekwencje. Przykładem są tu Węgry, tam w ubiegłym roku przed wyborami na polecenie prezydenta Orbana państwowy koncern zamroził ceny paliw, po prostu paliwa na stacjach na Węgrzech zabrakło - mówi prof. Aneta Zelek.
Z przedwyborczej obniżki cen cieszy się branża logistyczna, choć też nie brakuje obaw, co stanie się, gdy ceny zaczną rosnąć i czy ten "skok" nie będzie wówczas dla wielu przewoźników szokiem.
Gdy ceny paliw spadają, to spadają jednocześnie ceny transportu drogowego w ujęciu krajowym i międzynarodowym. Polscy przewoźnicy są w stanie oferować klientom dobre warunki cenowe i wygrywać walkę o klientów z firmami z Niemiec, Holandii czy Skandynawii. Oczywiście nie wiadomo, ile taka sytuacja potrwa, bo obecne utrzymywanie cen paliwa na niższym poziomie nie ma podłoża ekonomicznego, ale widzimy, że firmy na tym zyskują - przyznaje Przemysław Hołowacz, dyrektor ds. rozwoju biznesu Grupy CSL.
Zdajemy sobie sprawę, że to sytuacja "na ten moment". Mam nadzieję, że gdy nastąpi odwrócenie trendu, to nie będzie dla firm bolesne. Obecnie firmy sektora TSL rezygnują z zakupów hurtowych i nawet duże firmy logistyczne tankują na stacjach paliw. Nie ma jednak mowy o robieniu wielkich zapasów. Zabezpieczenie starają się stworzyć ewentualnie mniejsze firmy. Widzimy, że przedsiębiorcy sektora TSL w czasie recesji bardziej stawiają na funkcjonowanie "tu i teraz", niż na robienie zapasów. Ceny paliwa mogą rosnąć, ale i mogą jeszcze spadać - dodaje Przemysław Hołowacz.