Czteroosobową grupę przestępczą, która w urzędach wyłudziła co najmniej 1,2 tys. dokumentów dotyczących zatrudnienia w Polsce dla obcokrajowców, rozpracował Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej. Wszyscy usłyszeli zarzuty. Podejrzanych w sprawie jest także 13 cudzoziemców, którzy korzystali z usług grupy.

Jak poinformował w środę PAP rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej ppor. Piotr Zakielarz, na trop cudzoziemców nielegalnie przekraczających granicę z Ukrainy do Polski wpadli w 2021 roku funkcjonariusze z placówki w Krościenku. Obcokrajowcy posługiwali się dokumentami potwierdzającymi cel wjazdu, jakim było zatrudnienie. Dokumenty były wyłudzone w polskich urzędach.

Ile kosztowały "lewe" dokumenty?

Zaświadczenia związane z pracą w Polsce były wykorzystywane następnie do nielegalnego uzyskiwania polskich wiz długoterminowych i nielegalnego przekraczania granicy państwowej. Analizując poszczególne przypadki ustalono, że proceder ten jest zorganizowany i przynosi przestępcom duże zyski - wyjaśnił ppor. Zakielarz.

Dodał, że cudzoziemcy płacili za dokumenty od 200 do 500 zł.

Cytat

Główny organizator procederu, 48-letnia mieszkanka Warszawy, zlecała swoim współpracownikom zakładanie tzw. firm słupów, które pomagały pozyskiwać w polskich urzędach dokumenty, służące do wyłudzania wiz
- poinformował rzecznik BiOSG.

W trakcie postępowania strażnicy graniczni ustalili, że wyłudzaniem dokumentów zajmowało się sześć podmiotów gospodarczych.

Sprawa realizowana jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Lesku.

Co grozi podejrzanym?

Czterem członkom grupy przestępczej, obywatelom Polski - trzem kobietom w wieku 27, 29 i 48 lat oraz 32-letniemu mężczyźnie - postawiono zarzuty udzielenia pomocnictwa w przekraczaniu granicy państwowej wbrew przepisom poprzez tzw. podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariuszy straży granicznej co do celu i okoliczności planowanego pobytu na terytorium Polski.

Wystawiali bowiem cudzoziemcom zaświadczenia o wpisie do ewidencji wniosków w sprawie pracy sezonowej w firmach zarejestrowanych w PUP, bez zamiaru ich zatrudnienia.

Ponadto 48-letnia warszawianka podejrzana jest o kierowanie tą grupą przestępczą.

Za zarzucane czyny podejrzanym grozi do trzech lat więzienia.

Zarzuty usłyszało też trzynastu cudzoziemców korzystających z usług szajki.