W lesie pod Olsztynem sfotografowano rysia. Dorodne zwierzę zostało uwiecznione, gdy wylegiwało się na śniegu, a potem spacerowało po lesie. "Tak blisko Olsztyna rysia dotąd nie zaobserwowano. Myślę, że populacja tych zwierząt rośnie. To jest bardzo dobra wiadomość" - powiedział rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Adam Pietrzak.
Zdjęcia dorodnego rysia, który wyleguje się na śniegu i spaceruje po lesie przekazała leśnikom osoba, która spotkała go w ostatnich dniach. Ryś wygląda na fotografiach na zwierzę w świetnej kondycji.
Tak blisko Olsztyna jeszcze rysi nie obserwowano. Najbliżej Olsztyna były te zwierzęta widziane w nadleśnictwach Korpele, Jedwabno, w okolicach Szczytna, w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej, oczywiście są w Puszczy Piskiej - powiedział rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Adam Pietrzak. Dodał, że rysie są z natury skryte, bardzo płochliwe, żyją w pojedynkę i kryją w bardzo niedostępnych terenach lasu.
Jeśli dochodzi do obserwacji rysi to ma to miejsce właśnie w lutym i marcu, gdy rozpoczynają sezon godowy. Zapewne i ten zaobserwowany pod Olsztynem ryś ruszył w tym celu - dodał Pietrzak.
Rysie trudno też zaobserwować, bo polują przede wszystkim w nocy. W trakcie poszukiwania jedzenia przemierzają średnio 7 km w czasie jednej nocy, ale mogą przebyć ponad 20 kilometrów.
Ryś zaobserwowany w ostatnich dniach to też dowód tego, że w lasach żyje dość zwierzyny. Rysie polują głównie na sarny, nie gardzą bobrem. Jeden z leśników obserwował rysia, gdy ten właśnie konsumował bobra - przyznał Pietrzak.
Z uwagi na skryty i samotniczy tryb życia nie wiadomo dokładnie ile rysi mieszka w warmińsko-mazurskich lasach. W 2015 roku podczas inwentaryzacji tych zwierząt leśnicy wypatrzyli tropy siedmiu rysi. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie szacuje ich populację na 15 sztuk. Myślę, że populacja rysi rośnie. To jest bardzo dobra wiadomość - podkreślił Pietrzak.
Rysie są od kilkudziesięciu lat przywracane do mazurskich lasów dzięki nowatorskiej metodzie wsiedlania ginących gatunków "born to be free". Metodę tę opracował i z sukcesem wdrożył dr. Andrzej Krzywiński z Kadzidłowa na Mazurach. Zgodnie z tą metodą, młode osobniki rodzą się w niewoli, w wolierze ustawionej w naturalnym, leśnym środowisku. W wolierze są małe otwory, które pozwalają młodym na wyjście na zewnątrz, a także wrócić do niej. Otwory są jednak na tyle małe, aby nie mogła wyjść przez nie matka. Mimo, że młode osobniki w każdej chwili mogą wrócić pod opiekę matki, to szybko się usamodzielniają i wkrótce przestają wracać do woliery. Mimo to, przez pierwsze kilka (kilkanaście) miesięcy życia nadal pozostają w kontakcie z matką. Młode są stale dokarmiane, ale jednocześnie uczą się poruszania po terenie i samodzielnego poszukiwania pokarmu. Ich kontakt z człowiekiem jest ograniczony do absolutnego minimum. Dzięki tej metodzie udało się przywrócić do środowiska najpierw cietrzewie, a następnie zastosowano ją w przypadku głuszca i wreszcie rysia.