Muzeum Wojciecha Kętrzyńskiego w Kętrzynie otrzymało od prywatnej osoby dziennik spisany w 1849 r. przez Angelikę Wilhelminę zu Dohna, z domu von Dönhoff (1794-1866), ostatnią z Dönhoffów panią pałacu w Drogoszach.
Zamierzamy przetłumaczyć ten dziennik i wydać go drukiem - powiedział PAP kustosz Muzeum Wojciecha Kętrzyńskiego w Kętrzynie Mariusz Wyczółkowski. Dodał, że przygotowywana jest także konferencja naukowa poświęcona spuściźnie drogoskiej, czyli pałacowi w Drogoszach i jego mieszkańcom.
To dość niesamowite, że tyle lat po wojnie wciąż wypływają nowe, nieznane nam świadectwa życia w tej krainie. Cieszy, że pamiątki przetrwały, że ludzie je przekazują muzeom - przyznał Wyczółkowski.
Dziennik Angeliki Wilhelminy zu Dohna ofiarowała kętrzyńskiemu muzeum Alicja Głowacka, która pozyskała go od innych osób mieszkających kiedyś w Kętrzynie.
Pani zapytała, czy jesteśmy zainteresowani notatnikiem, który posiada. Gdy wysłała nam zdjęcia kilku pierwszych stron, celowałem, że jest to dziennik Zofii Schwerin lub Angeliki zu Dohna. Trafieniem okazało się drugie nazwisko - powiedział PAP Wyczółkowski.
Mariusz Wyczółkowski nie tylko przeczytał przekazany muzeum dziennik, ale też w innych źródłach zweryfikował jego autorstwo. Szczęśliwie się złożyło, że w Archiwum Państwowym w Olsztynie jest dziennik Angeliki, spisywany rok wcześniej. Porównałem charakter pisma, styl wypowiedzi. Z samego kontekstu notatek w dzienniku także bezsprzecznie wynika, że to Angelika zu Dohna jest autorką przekazanego nam dziennika - powiedział PAP Wyczółkowski.
W spisywanym każdego dnia roku 1849 dzienniku arystokratka opisywała każdy dzień: odnotowywała pogodę, wyliczała gości, który odwiedzili drogoski pałac.
Opisała też dwie podróże odbyte w tym roku: do Berlina, gdzie mieszkały jej siostry Zofia i Amalia, Angelika spotykała się tam z wpływowymi ludźmi ze sfery politycznej i towarzyskiej oraz opisała podróż do Królewca - powiedział Wyczółkowski.
Dzienniki są spisane w języku niemieckim, w ocenie Wyczółkowskiego "charakter pisma wymaga skupienia, ale daje się odczytać". Cały zszyty z wielu arkuszy papieru dziennik nie wymaga konserwacji, ma tylko nieco zniszczone okładki.
Jak napisała Anna Żeglińska z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie w artykule poświęconym rodzinie Angeliki "W służbie pamięci najbliższych. Rękopiśmienna literatura wspomnieniowa Zofii von Schwerin z domu Dönhoff-Dönhoffstädt" spisywanie dzienników było w połowie XIX w. norma ogólnie obowiązującą wyższe sfery.
Listy, podobnie jak dzienniki, w kręgach ówczesnej arystokracji pisano w zasadzie nieustannie - przy biurku i w podróży, traktując to jako powinność i obowiązek. Utrzymywanie korespondencji, jej częstotliwość i forma podyktowane były nie tylko wewnętrzną potrzebą nadawcy, ale również wymogiem savoir-vivre'u. Jej częstotliwość była wyrazem stosunków między uczestnikami. Korespondencja, nawet ta prywatna, co może obecnie dziwić i razić, spełniała również funkcje publiczne. Była głośno odczytywana, pisana wprawdzie do adresata, ale również z myślą o innych czytelnikach. Służyła wymianie informacji, przekazywaniu wiadomości szerszemu gronu odbiorców - napisała Żeglińska.
W dalszej części tekstu czytamy, że dzienniki miały inny charakter, niż obecnie.
Służyły utrwalaniu teraźniejszości, aby w przyszłości przy spotkaniach towarzyskich móc podzielić się spostrzeżeniami. (...) Brano też pod uwagę możliwość ich druku - czytamy w tekście Żeglińskiej.
Ród zu Dohna, do którego należała autorka przekazanego kętrzyńskiemu muzeum dziennika, należał do jednego z najbardziej wpływowych i znaczących w Prusach. Dzieła z biblioteki w pałacu w Drogoszach są w Toruniu, a zachowane archiwum rodzinne zu Dohnów - w Olsztynie. Muzeum Warmii i Mazur ma wybrane obrazy należące do tego rodu, podobnie muzeum w Kętrzynie.
Rodowa posiadłość Dohnów w Drogoszach pod Kętrzynem zachowała się do dziś. Jest w rękach prywatnych, niestety od wielu lat okazały pałac nie jest remontowany, w ruinę popadają zabudowania gospodarcze, zarasta pałacowy park.
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ joz/