Warszawska prokuratura analizuje dokumenty w sprawie incydentu z cmentarza żołnierzy radzieckich z 9 maja. Rosyjski ambasador Siergiej Andriejew podczas próby złożenia kwiatów został oblany czerwoną substancją. Komplet materiałów w tej sprawie do prokuratury wysłała Komenda Stołeczna Policji.

Wcześniej - przełożeni policjantów ochraniających uroczystość - po przeprowadzonym wewnętrznym śledztwie, poinformowali, że nie doszło do uchybień przy zabezpieczaniu składania kwiatów przez rosyjskiego dyplomatę.

Teraz chodzi o to, żeby to prokuratura sprawdziła, czy są powody do wszczynania z urzędu śledztwa w sprawie incydentu.

Co sprawdzą śledczy?

Prokurator ma zbadać, czy można mówić o czynnej napaści na ambasadora. Jeśli tak - kodeks karny nakazuje prowadzić postępowanie - nawet bez skargi złożonej przez pokrzywdzonego.  

Śledczy muszą również ocenić, czy są powody by wszcząć śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez policjantów, którzy zabezpieczali uroczystość składania kwiatów 9 maja.

Choć przełożeni funkcjonariuszy nie dopatrzyli się błędów w zachowaniu podwładnych, wielu ekspertów zwracało uwagę na opieszałość w podjęciu jakiejkolwiek reakcji na atak na rosyjskiego dyplomatę.

Na razie - jak ujawniliśmy wcześniej - w Komendzie Stołecznej Policji nie toczą się żadne postępowania dyscyplinarne wobec funkcjonariuszy, którzy nie zapobiegli atakowi na rosyjskiego ambasadora.

Wewnętrzne postępowanie w policji nie stwierdziło uchybień w działaniach policjantów zabezpieczających ceremonię składania przez delegację rosyjskiej ambasady wieńców na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Warszawie - powiedział wcześniej RMF FM Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.

Jak zaznaczył w wypowiedzi z 16 maja, po sprawdzaniu okoliczności incydentu oraz po przeanalizowaniu zachowania interweniujących funkcjonariuszy, komplet materiałów trafił do prokuratury. 

W sprawie incydentu z 9 maja przeprowadzono analizę prawną. Komplet dokumentów został przekazany do Prokuratury Okręgowej w Warszawie celem podjęcia dalszych decyzji. Zaznaczam, że nie są prowadzone żadne postępowania dyscyplinarne - podkreślił Marczak.




Opracowanie: