Lubelski Społeczny Komitet Pomocy Ukrainie poszukuje wolontariuszy. Potrzebne są m.in. osoby, które znają język ukraiński lub rosyjski. To jednak nie jest wymóg - rąk do pracy brakuje bowiem przy różnych czynnościach.
Społeczny komitet potrzebuje wolontariuszy w 17 różnych punktach. Między innymi na dworcach PKS i PKP, Infolinii, w biurze zakwaterowania, czy punktach noclegowych.
Wiele osób zaangażowało się od samego początku, od pierwszego dnia wojny, gdy rozpoczęliśmy działalność. Wiadomo, że ludzie są zmęczeni. Trzeba też normalnie żyć, chodzić do pracy, studiować - mówi Maria Mazur z Lubelskiego Społecznego Komitetu Pomocy Ukrainie. Wielu wolontariuszy wykorzystało już urlopy, niektórym zaczęły się zajęcia na uczelniach. Większość punktów wymaga całodobowej obsady.
Na wagę złota są tłumacze. I to zarówno języka ukraińskiego, jak i rosyjskiego, ponieważ część uchodźców pochodzi z rejonów rosyjskojęzycznych. Natomiast brak znajomości tych języków, nie jest przeszkodą, żeby pomóc. Zwyczajnie brakuje rąk do pracy przy różnych czynnościach - mówi Maria Mazur. Wszystko zależy od tego, co chcemy robić i ile mamy czasu. Można zadeklarować kilka godzin, kilka dni, czy tydzień - dodaje.
Aktualnie działa 460 wolontariuszy i lubelski komitet ma świadomość, że wielu z nich jest po prostu bardzo zmęczonych. Nie idą odpocząć, bo nie ma ich to zmienić. Dlatego potrzebne są osoby, które przejmą obowiązki, czy chociaż częściowo ich odciążą.
Jak wylicza Anna Mazur z Lubelskiego Społecznego Komitetu Pomocy Ukrainie, optymalnie byłoby, gdyby wolontariuszy było przynajmniej dwa razy więcej. Wtedy udałoby się ułożyć grafik dyżurów tak, żeby zapewnić ciągłość i jednocześnie nie obciążać wolontariuszy ponad ludzkie siły - dodaje.
Wszyscy chętni - niezależnie od wieku i wykształcenia - proszeni są o wypełnienie ankiety na stronie Stowarzyszenia Homo Faber. Można w niej zadeklarować rodzaj swojej pomocy i czas, który możemy poświęcić. Dysponując takimi informacjami koordynatorzy poszczególnych punktów pomocowych skontaktują się z zainteresowanymi osobami. Maria Mazur podkreśla, że wystarczą dobre chęci, a każda osoba, która będzie chciała pomóc, zostanie zagospodarowana.