Zarzut kradzieży dwóch psów z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie usłyszała 22-letnia mieszkanka powiatu lubelskiego. Kobieta przyznała się do tego czynu. Jak wyjaśniała policjantom zabrała szczeniaki, bo była przekonana, że lepiej się nimi zajmie.
Zgłoszenie o kradzieży dwóch rasowych psów, sześciomiesięcznych szczeniaków rasy beagle, policjanci otrzymali w sobotę. Z ich ustaleń wynikało, iż zamaskowana kobieta weszła do budynku i zabrała czworonogi.
Nagranie monitoringu wskazywało, że sprawca doskonale wiedział, gdzie szukać psów. Wartość zwierząt oszacowano na 6 tysięcy złotych. Informacje o ich poszukiwaniu pojawiły się w lokalnych mediach oraz w mediach społecznościowych.
Szczeniaki były leczone w znajdującej się na terenie uniwersytetu klinice. W środę zostały podrzucone na teren uczelni. Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji ustalili, że zwierzaki odwiózł mieszkaniec powiatu lubelskiego, ojciec 22-latki.
Kobieta wieczorem usłyszała zarzuty i przyznała się do dokonania kradzieży. Wyraziła chęć dobrowolnego poddania się karze. Z wyjaśnień, jakie złożyła wynika, że szczeniaki bardzo jej się podobały, a zabrała je, bo była przekonana, że lepiej się nimi zajmie - powiedział RMF FM rzecznik Komendy Miejskiej Policji kom. komisarz Kamil Gołębiowski.
Za kradzież kobiecie grozi do pięciu lat więzienia.
Psy znalazły się. Jesteśmy w kontakcie z policją - informuje Iwona Pachcińska, rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Uczelnia nie udziela bliższych informacji w tej sprawie.