Około czterech tygodni muszą czekać na swoją kolej Ukraińcy, którzy chcą wyrobić numer PESEL w Łodzi. Wszyscy chętni są zapisywani na liście, według której później są rozdawane numerki. Te z kolei porządkują wizyty w urzędzie.
Około 90 tys. uchodźców z Ukrainy znalazło w Łodzi schronienie przed wojną. Dlatego nie dziwi codzienna kolejka przed Centrum Obsługi Mieszkańców w dzielnicy Polesie, gdzie są nadawane numery PESEL. Aby nieco rozładować ruch i uporządkować to ogromne zainteresowanie, stworzono listę, gdzie są zapisywani chętni.
Zapisywałyśmy się w środę, a gdy przyszła nasza kolej, to o 8 rano dostałyśmy bilet z numerem - opowiada jedna z Ukrainek. Na liście byłyśmy 604., a teraz mamy numerek do wejścia do urzędu 182. Zdaniem kobiet, idzie całkiem dobrze.
Codziennie łódzcy urzędnicy obsługują około 250 osób. Tygodniowo to jest 1000-1250 uchodźców - zauważa Piotr Korycki z łódzkiej Straży Miejskiej, który od początku pracuje przy koordynacji akcji. W tej chwili na liście jest zapisanych ponad 4 tys. ludzi - dodaje.
Łódzki Urząd Miasta dysponuje 9 stanowiskami, wszystkie pracują codziennie (nawet w weekendy) w godzinach od 8 do 21.
Najwięcej problemów związanych jest z wypełnianiem polskich formularzy. Często druki są błędnie wypisane i urzędnicy muszą je korygować - wyjaśnia Alesia Popławska z Biura Aktywności Miejskiej łódzkiego magistratu, która jest koordynatorem i tłumaczem.
Wielu obywateli Ukrainy ma wewnętrzne paszporty, które nie mają przetłumaczonych nazwisk. Zdarza się, że jedna rodzina obsługiwana jest przez dwie godziny.
Ukrainki, które przychodzą do urzędu, tłumaczą, że potrzebują numeru PESEL, żeby posłać dziecko do przedszkola/żłobka i do szkoły. Obecne uproszczone przepisy tego nie wymagają, ale PESEL jest konieczny, aby móc legalnie pracować w Polsce. Matki często to podkreślają, że chcą jak najszybciej znaleźć pracę.
Urzędnicy w Łodzi czekają na kolejne urządzenia do sczytywania linii papilarnych, co mogłoby pozwolić na obsługę tysiąca osób dziennie.