Policjanci zatrzymali na gorącym uczynku mężczyzn, którzy są odpowiedzialni za kilka podpaleń. Mają na swoim koncie między innymi pożar składu drewna o wartości około miliona złotych oraz podpalenia stert słomy, stodoły, pustostanów oraz poszycia leśnego. Grozi im kara do 10 lat więzienia. Na wniosek prokuratora, sąd aresztował podejrzanych na 3 miesiące.
Od czerwca 2022 roku w kilku miejscowościach w gminie Brąszewice (powiat sieradzki), dochodziło do pożarów poszycia leśnego, balotów słomy, stert, pustostanów oraz stodół. Zdarzenia te miały miejsce w godzinach popołudniowych, wieczornych i nocnych. Wstępne ustalenia wskazywały, że były one spowodowane celowym podłożeniem ognia. Funkcjonariusze zaczęli więc bardziej skrupulatnie monitorować ten teren.
W nocy z 22 na 23 września po godzinie 2.00 w nocy, policjanci przejeżdżali przez miejscowość Wiertelaki. W pewnym momencie zauważyli, że zaczynają palić się baloty słomy na polu uprawnym. Chwilę później zobaczyli dwie uciekające osoby. Policjanci natychmiast ruszyli za nimi w pościg. Kilka minut później na ternie pobliskiej posesji uciekinierzy wpadli w ręce mundurowych.
Byli to dwaj mężczyźni, którzy przyznali się do popalenia sterty słomy. Obydwaj podpalacze byli pod wpływem alkoholu. Podpalaczami okazali się dwaj mieszkańcy powiatu sieradzkiego w wieku 23 i 27 lat. Badanie alkomatem wskazało, że mieli ponad promil alkoholu w organizmie. Obydwaj trafili do policyjnej celi.
Zebrane dowody pozwoliły śledczym na postawienie zatrzymanym zarzutów wcześniejszych podpaleń. 23 i 27-latek usłyszeli łącznie dziewięć prokuratorskich zarzutów. Mężczyźni odpowiedzą między innymi za spowodowanie pożaru około 1800 metrów sześciennych drewna, którego wartość pokrzywdzony oszacował na około milion złotych.
W czasie przesłuchania podejrzani przyznali się do zarzucanych czynów. Jak wyjaśnili, był to ich wspólny pomysł. Najpierw spożywali alkohol, a następnie podpalali upatrzone wcześniej mienie. Twierdzili, że lubili oglądać pożary i akcje gaśnicze. Mężczyźni nie byli wcześniej karani.
Podejrzani najbliższe 3 miesiące spędzą w areszcie. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sprawa jest rozwojowa i niewykluczone, że podejrzani usłyszą kolejne zarzuty.