"Sprawa złotego pociągu to w tej chwili bardziej wiara, nadzieja i zaufanie w jakieś legendy. (...) Dzielimy się na tych, którzy wierzą mocniej i na tych, którzy są sceptykami. Niektórzy wierzą, inni nie wierzą, wiedzy nie mamy żadnej" - powiedziała szefowa resortu kultury Małgorzata Omilanowska. "Urzędnicy ministerstwa atakowani są przez media zaproszeniami do studiów filmowych, do radia, do udzielania wywiadów. Telefony rozlegają się w różnych departamentach. My jesteśmy urzędem, który ma zadania do wykonania i bardzo trudno mi wyobrazić sobie, żeby kilkudziesięciu pracowników ministerstwa wypowiadało się do mediów na temat, na który nie mają zielonego pojęcia" – dodała.
Tłumacząc, dlaczego przedstawiciele resortu kultury nie udzielają komentarzy na temat "złotego pociągu" Małgorzata Omilanowska powiedziała: "Dbam po prostu o ciszę i spokój w ministerstwie i poprosiłam o to, aby wszystkie zapytania medialne kierować do jedynej w tej chwili właściwej w sprawie osoby, a więc wojewody, który (...) odpowiada za reprezentowanie rządu w terenie i jest bezpośrednio zaangażowany w tę sprawę".
Generalny Konserwator Zabytków, wiceminister kultury Piotr Żuchowski powiedział w piątek, że jest "na ponad 99 proc." przekonany, że tzw. złoty pociąg istnieje. Omilanowska nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy później odbyła z Piotrem Żuchowskim "ostrą rozmowę i zakazała mu dalszej aktywności medialnej. Żyjemy w kraju demokratycznym wolnych ludzi, doceńmy to - stwierdziła enigmatycznie.
Od kilku dni media informują, że zlokalizowano w okolicach Wałbrzycha historyczny pociąg z okresu II wojny światowej. Prawnicy reprezentujący dwie osoby prywatne zgłosili ten fakt miejscowemu samorządowi, domagając się od Skarbu Państwa należnego - ich zdaniem - dziesięciu procent znaleźnego.
Wojewoda zwołał w poniedziałek zespół zarządzania kryzysowego z powodu dużego zainteresowania poszukiwaniem " złotego pociągu" w rejonie Wałbrzycha.
(mn)