Zawodnicy zamienili już Innsbruck na Bischofshofen i przed nimi ostatnia stacja narciarskiego Turnieju Czterech Skoczni. Tylko duży pech może zabrać końcowe zwycięstwo Kamilowi Stochowi. Kwalifikacje rozpoczną się o godz. 17.00.
Nie było zbyt wiele czasu na odpoczynek i regenerację. Po środowym zwycięstwie Stocha w trzecim konkursie w Innsbrucku wszyscy przenieśli się do Bischofshofen. To już ostatni akord 66. edycji TCS. Zdecydowanym liderem jest Stoch, który ma 64,5 pkt przewagi nad Niemcem Andreasem Wellingerem.
Teraz największym rywalem Kamila wydaje się być... Sven Hannawald - powiedział Maciej Kot.
Nawiązał w ten sposób do historycznego wyczynu niemieckiego skoczka sprzed 16 lat. Tylko on zdołał triumfować w czterech konkursach. Teraz może to powtórzyć Stoch, który ma na koncie trzy zwycięstwa i czwarte zawody przed sobą.
Nie myślę o tym. Skupiam się wyłącznie na tym, żeby wykonać swoją pracę, a co to da, zobaczymy - powiedział podwójny mistrz olimpijski z Soczi.
Skocznia w Bischofshofen jest specyficzna, ale Stoch umie i lubi na niej skakać. Przed rokiem tu triumfował i w ten sposób zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Tym razem już tylko wielki pech może zabrać mu "złotego orła", czyli trofeum za końcową wygraną.
Teraz Kamil musi mocno stać na nogach, każdy skok pewnie lądować. Myślę, że przewaga w klasyfikacji generalnej może zdjąć z niego pewną presję i może skoncentrować się na rekordzie. Jedyne, o co można się obawiać, to zdarzenia losowe: podmuch wiatru czy jakieś dziury na zeskoku. Myślę, że w sobotę i tak będzie historyczny dzień - ocenił Kot.
Początek kwalifikacji do sobotniego konkursu o godz. 17.00 (transmisja w Eurosporcie).
(m)