"Na tym to polega: żeby wygrywać w teamie" - mówi Adam Małysz o historycznym sukcesie polskich skoczków, którzy w zakończonym właśnie sezonie sięgnęli po Puchar Narodów! "To było coś upragnionego (…). Warto było ciężko pracować, rozmawiać - bo dużo było ciężkich rozmów z zawodnikami, trenerzy spędzali z nimi wiele godzin. To zaprocentowało" - podkreśla. W rozmowie z wysłannikiem RMF FM do Planicy Patrykiem Serwańskim nasz były znakomity skoczek, a obecnie dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego prognozuje również, jak spisywać się będą w najbliższych latach Kamil Stoch i Stefan Kraft, i zdradza, który moment sezonu 2016/17 szczególnie zapadł mu w pamięć.
Patryk Serwański, RMF FM: To było fantastyczne zakończenie sezonu: w Planicy zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, wszyscy możecie się cieszyć. W czasach, kiedy pan skakał, taki sukces był nie do osiągnięcia: mieliśmy wtedy jedną gwiazdę i niezłych zawodników - teraz mamy całą dużą grupę, która potrafi punktować, potrafi wygrywać.
Adam Małysz: Dokładnie! Na tym to polega: żeby wygrać w teamie. Trzeba być dobrym przez cały sezon i trzeba mieć paru dobrych zawodników, którzy będą cały czas zdobywać duże punkty. To nam się udało.
Stefan Kraft pokazał świetną końcówkę sezonu. Myślę, że to będzie zawodnik, który w kolejnych latach pozostanie w ścisłej czołówce i będzie - może nie dominować - ale przez lata walczyć o Kryształową Kulę.
Ma takie predyspozycje, jest naprawdę bardzo mocny i pokazuje, na czym to wszystko polega. Rozpędzał się dosyć wolno, ale jak już się rozpędził, to ciężko go było powstrzymać. Widzieliśmy to nawet dzisiaj: ten jeden skok, który oddał, to była rakieta.
Kamilowi Stochowi ciężko wypominać wiek, ale zawodnicy po trzydziestce rzadko zdobywają Kryształową Kulę. Czy jest szansa, żeby Kamil w kolejnym sezonie nawiązywał jeszcze do swoich największych sukcesów i wygrywał tak jak w tym sezonie?
Myślę, że jak najbardziej tak. Popatrzmy na Noriakiego Kasai, który ma grubo ponad 40 lat i który cały czas gdzieś się tam kręci, cały czas zdobywa jakieś trofea - może nie Kryształową Kulę, ale zdobywa. Wydaje mi się, że Kamil mimo wszystko jest jeszcze młodym zawodnikiem i jeszcze dobrych parę lat przed nim.
Zaczynaliście ten sezon w trudnej sytuacji: zmiana trenera, dopracowywanie różnych elementów, walka o Piotra Żyłę, by zmienił różne swoje nawyki. A kończycie go z Pucharem Narodów. Musi być poczucie dobrze wykonanej roboty.
Dokładnie tak. Wszyscy zasłużyli na to, co się stało, na to, że zdobyliśmy w końcu Puchar Narodów. To było coś upragnionego, ale była również ciężka praca. Puchar to podsumowanie całego sezonu. Warto było ciężko pracować, rozmawiać - bo dużo było ciężkich rozmów z zawodnikami, trenerzy spędzali z nimi wiele godzin. To zaprocentowało i okazaliśmy się w tym sezonie drużyną najlepszą.
Jest jakiś jeden moment, który pamięta pan najbardziej z całego sezonu? Lahti, Turniej Czterech Skoczni, który zakończył się niesamowicie: wygrał Kamil Stoch, a Piotr Żyła był drugi?
Po Turnieju Czterech Skoczni myślałem, że już nic nie jest w stanie mnie wzruszyć. Ale myślę, że takim największym, przełomowym wydarzeniem było Lahti, gdzie Piotrek (Żyła) stanął na najniższym stopniu podium (w konkursie indywidualnym MŚ), a później drużyna wygrała. To było zwieńczenie tego sukcesu. Cały czas czegoś nam w mistrzostwach brakowało - aż wtedy zrobiliśmy to, co należało. Chłopaki skoczyli naprawdę wyśmienicie, zdobyli mistrzostwo świata - lepiej być nie mogło! Nie ukrywam, że gdzieś się tam popłakałem.
(e, mal)