"Jeszcze w piątek myślałem sobie, że fajnie byłoby kiedyś stanąć na najwyższym stopniu podium samemu" - mówi w rozmowie z RMF FM Jan Szymański. Polski panczenista, pierwszy raz w karierze, wygrał w niedzielę zawody Pucharu Świata na dystansie 1500 metrów. Wpisał się tym samym w najlepszy weekend polskich panczenistów w historii pucharowej rywalizacji - Polacy wygrali w Berlinie aż cztery wyścigi.
Kacper Merk, RMF FM: Jak smakuje pierwsze indywidualne podium Pucharu Świata?
Jan Szymański: Przyzwyczaiłem się, że na podium staję razem ze Zbyszkiem Bródką i Konradem Niedźwiedzkim w biegu drużynowym; przecież nawet tu w Berlinie wygraliśmy w piątek zawody Pucharu Świata. Pomyślałem sobie wtedy, że strasznie fajnie byłoby kiedyś stanąć na najwyższym stopniu podium samemu, ale nie przypuszczałem, że wydarzy się to tak szybko. Chciałem po prostu pobiec idealnie pod względem technicznym, co udało się w stu procentach. Ale nawet już po biegu absolutnie nie spodziewałem się, że 1.46.80 może dać zwycięstwo.
To pan jest obecnie w tak znakomitej formie czy rywale trochę odstają?
Zawsze podkreślam, że rywalizacja na 1500 metrów jest tak wyrównana, iż praktycznie każdy zawodnik z czołowej dziesiątki może wygrać zawody. Decyduje tak zwana dyspozycja dnia. Za tydzień w Pucharze Świata może wygrać ktoś inny, także Konrad czy Zbyszek, jeśli tylko upora się z kontuzją pachwiny. Jeśli chodzi o mnie, choć początek sezonu miałem niezły, nie czuję, że to już optymalna forma. Na razie jest dobra, ale szczyt powinien przyjść na początku roku, na czas mistrzostw Europy czy później mistrzostw świata.
Co takiego jest w Berlinie, że cała reprezentacja wygrała tam aż cztery starty?
To po prostu fajne miejsce do jeżdżenia na łyżwach! Na miejscu jest zawsze wielu kibiców z Polski, bo to Puchar Świata rozgrywany najbliżej naszych granic. Dzisiaj na trybunach siedzieli też moi rodzice i sponsor, co jeszcze bardziej mnie zdopingowało.
W weekend wygraliście tyle samo startów, co najlepsi na świecie Holendrzy. Można powiedzieć, że robicie zamach na hegemona?
Staramy się im deptać po piętach, ale Holandia jest liderem łyżwiarstwa na najwyższym poziomie i jestem pewien, że tam już trenują przyszli mistrzowie, z czym u nas niestety nadal jest kłopot. Możemy mieć nawet więcej zdolnej młodzieży niż oni, ale skoro nadal nie bardzo jest gdzie trenować, to nie ma jak ścigać mistrzów. Nawet dzisiaj słyszałem, że w kraju nieczynne są lodowiska w Zakopanem i Tomaszowie Mazowieckim, a w Warszawie dopiero zaczęto mrozić lód. Mam nadzieję, że nasze wyniki zachęcą najmłodszych do przychodzenia na treningi łyżwiarskie, ale jeśli nie będą mieli ku temu dobrych warunków, nic z tego nie będzie.