"Klubowi z Jastrzębia zawdzięczam to, że gram w hokeja. Dostałem oferty jeszcze z trzech klubów, ale od razu wiedziałem, że pójdę do JKH" – mówi RMF FM najlepszy zawodnik Polskiej Hokej Ligi Leszek Laszkiewicz. "Ta drużyna jest w stanie powalczyć o najważniejsze medale i zrobię wszystko, żeby w tym pomóc. Wiem, że będzie spoczywała na mnie odpowiedzialność" – dodaje. Pytany, czy powrót do Jastrzębia może być klamrą spinającą jego karierę, odpowiada: "Strasznie się cieszę, że będę miał okazję grać w Jastrzębiu, w moim klubie. Ale nie ukrywam, że moim domem jest też Kraków. Nie wiem, jak się życie potoczy, czas pokaże, co dalej".
Edyta Bieńczak: Zdecydował się pan przyjąć ofertę JKH GKS Jastrzębie. Przeważył sentyment do klubu?
Leszek Laszkiewicz: Zdecydowanie. Urodziłem się w Jastrzębiu, tam się wychowałem. Temu klubowi zawdzięczam to, że gram w hokeja, tam zaczynałem stawiać pierwsze kroki. Kiedy dostałem propozycję z Jastrzębia, to naprawdę nie musiałem się długo zastanawiać. Chociaż dostałem oferty jeszcze z trzech klubów. Ale od razu wiedziałem, że pójdę do Jastrzębia. Bardzo dobrze znam prezesa Andrzeja Frysztackiego, pana prezesa Kazimierza Szynala. Szczególnie prezes Frysztacki bardzo pomógł mi w życiu, kierując moją karierą, pomagając wyjeżdżać za granicę, byłem mu za to bardzo wdzięczny. I nie mogłem odmówić tej ofercie. Bardzo się z niej ucieszyłem i cieszę się z tego, że będę mógł grać w swoim macierzystym klubie.
Jastrzębie miało słaby początek sezonu. Po dwóch rundach szóste miejsce, klub nie zakwalifikował się do turnieju finałowego Pucharu Polski. Teraz miejsce jest piąte. Pan mówi o tym, że chce walczyć z JKH o tytuł mistrzowski - ma pan już przemyślenia, co należałoby poprawić, jakie zmiany wprowadzić, z jakimi problemami trzeba się zmierzyć na tej drodze do złota?
Jeśli chodzi o wprowadzanie zmian, to nie jest moja rola - to jest rola prezesów, trenera. Jakieś zmiany już się zaczynają, zważywszy, że do klubu przeszedł Przemek Odrobny, teraz ja i w ciągu kilku dni może się okazać, że dołączą do nas jacyś zawodnicy.
A jeżeli chodzi o samą grę, to praktycznie od początku sezonu pozostawia wiele do życzenia, ale trzeba też wziąć pod uwagę ogrom kontuzji, jakie spotkały drużynę, szczególnie w defensywie. Widać było te braki, ciężko im się grało. Mam nadzieję, że wszystkie chłopaki wrócą do zdrowia, postaramy się wzmocnić jeszcze bardziej i że Jastrzębie będzie prezentowało taki hokej jak rok temu, a nawet jeszcze lepszy.
Chciałabym wrócić jeszcze do pańskiego - i dziewięciu innych zawodników - odejścia z Krynicy. Kiedy podjął pan ostateczną decyzję, że żegna się z KTH?
Można powiedzieć, że wszyscy podjęliśmy wspólnie decyzję, że już dłużej nie chcemy czekać. Po drodze odeszło paru zawodników i wiedzieliśmy, że jak odejdzie jeszcze jedna czy dwie osoby, to już kompletnie nie będzie to miało sensu. Cel projektu był taki, żeby grać w jak największej liczbie reprezentantów Polski, żeby podnosić poziom, ale niestety zaczęliśmy się rozchodzić i ten projekt kompletnie stracił sens. Dlatego wszyscy zdecydowaliśmy się na zmianę klubu.
Może pan zdradzić, jak wyglądało wasze pożegnanie z trenerem Igorem Zacharkinem, co powiedział wam na koniec?
Każdy z nas żałował, że tak się stało. Trener oczywiście rozumie naszą decyzję. Pasja pasją, ale my musimy też zarabiać, musimy z czegoś żyć. Za darmo nie moglibyśmy grać całego sezonu. Trener to bardzo dobrze rozumie i powtarzał nam cały czas, że jeśli ktoś będzie miał propozycję z innego klubu, to oczywiście nie trzyma nikogo na siłę, każdy może odejść, a zobaczymy, co się stanie w przyszłości.
Na koniec podziękowaliśmy sobie wszyscy, podaliśmy sobie ręce, życzyliśmy sobie powodzenia w innych klubach.
Każdy z nas chciałby jak najdłużej utrzymać tę formę, którą zbudowaliśmy przez te cztery miesiące. Żebyśmy mogli myśleć o zwycięstwie w najbliższych mistrzostwach, bo to był w zasadzie cel tego projektu - zrobić wszystko, żeby być jak najlepiej przygotowanym, żeby na mistrzostwach pokazać się z jak najlepszej strony.
Jak system pracy, treningów z trenerem Zacharkinem różnił się od tego, z czym spotykał się pan w poprzednich klubach? Co z tego chciałby pan utrzymać po przejściu do Jastrzębia?
Utrzymać to, co zrobiliśmy, na pewno będzie ciężko. Motywacja jest zawsze, ale im lepsza drużyna, tym więcej trzeba dawać z siebie, bardziej walczyć o miejsce w składzie - to zawsze wyzwala w człowieku większą mobilizację do podnoszenia swoich umiejętności. Przez tych kilka miesięcy każdy krynicki zawodnik zrobił kolosalny postęp.
Sama praca różni się przede wszystkim treningami - każdy trening, każda jego minuta były dopracowane, plan zapięty na ostatni guzik. Każde ćwiczenie trzeba było wykonać na największych obrotach, nie było przestojów. W klubach nie ma takiej presji, wszystko robione jest bardziej spokojnie. U Zacharkina nie było wolnego, nie było odpoczynku, jak w tygodniu zdarzyło nam się pół dnia wolnego albo dzień wolnego, to był maks. Codziennie była siłownia, codziennie były rowery, codziennie był trening, codziennie analizy jakichś meczów. Tak że naprawdę żyliśmy tylko i wyłącznie hokejem.
I ogromne zaufanie, jakie od trenerów dostaliśmy, bo to też jest bardzo ważne.
Krynicki projekt pokazał, że w trzy miesiące można zrobić kolosalny postęp, a co dopiero gdyby tak się pracowało w każdym klubie - polski hokej mógłby się naprawdę dużo szybciej odrodzić. A tak to jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.
Przechodzi pan do Jastrzębia jako najlepszy z najlepszych, jest pan najskuteczniejszym zawodnikiem w lidze. Jakie cele stawia pan sobie na najbliższy czas?
Ja przez całe życie wyznaczałem sobie najwyższe cele. Z drugiej strony jestem takim zawodnikiem, że gdziekolwiek bym nie grał, to się ode mnie wymaga. Wiem, że teraz w Jastrzębiu będzie spoczywała na mnie odpowiedzialność. Na pewno ze swojej strony zrobię wszystko, żeby walczyć o tą najwyższą stawkę, jaką jest złoto. Jestem przekonany, że stać nas na to. Zespół pokazał już rok temu, że potrafi grać świetny hokej. W tym roku dokuczały mu kontuzje i troszkę się to wszystko posypało, ale wydaje mi się, że drużyna stanie na nogi. Jeśli kontuzje zaczną ją omijać, to ta drużyna jest w stanie powalczyć o najważniejsze medale. I ja będę robił wszystko, żeby w tym pomóc.
Zaczynał pan w Jastrzębiu, teraz pan do Jastrzębia wraca. Czy przychodzi panu czasem do głowy myśl, że to może być taka klamra spinająca pańską karierę? Że być może właśnie w Jastrzębiu chciałby pan kiedyś zakończyć karierę?
Powiem tak: wszystko jest możliwe. Jestem już w takim wieku, że w każdym momencie mogę podjąć temat zakończenia kariery. Może to być w Jastrzębiu, ale nie ukrywam, że moim domem na dzień dzisiejszy jest też Kraków. W Krakowie mam całą swoją rodzinę. Nie wiem, jak się życie potoczy, zobaczymy. Na dzień dzisiejszy strasznie się cieszę, że będę miał okazję zagrać w Jastrzębiu, w moim klubie. Jestem tym bardzo podekscytowany. Będę grał tam do końca sezonu, a czas pokaże, co dalej.
Czyli dopuszcza pan myśl, że mógłby jeszcze wrócić do Cracovii?
Wszystko jest możliwe, w hokeju wszystko się może zdarzyć. Czasem nawet rzeczy nierealne stają się w późniejszym czasie realne. Teraz jestem w Jastrzębiu, bardzo się z tego cieszę. Zobaczymy, co będzie później.