Przed sądem w Oslo odczytywane są mowy końcowe w dobiegającym do końca procesie Andersa Breivika, sprawcy masakry na wyspie Utoya. To do sądu należy decyzja, czy uzna za poczytalnego człowieka, który zabił 77 osób. Tymczasem sondaże wskazują, że 3/4 Norwegów chce, żeby Breivik trafił nie do zakładu psychiatrycznego, ale do więzienia.
Przed sądem w stolicy Norwegii dobiega końca trwający od 10 tygodni proces Andersa Breivika, który w lipcu 2011 roku zabił 77 osób. Sąd ma wydać werdykt przed pierwszą rocznicą wydarzeń na wyspie Utoya i w centrum Oslo, a więc przed 24 sierpnia. Niektóre źródła mówią o 20 lipca. W przypadku uznania poczytalności oskarżonego, grozi mu kara maksymalnie do 21 lat więzienia, w przypadku stwierdzenia niepoczytalności - pobyt w zakładzie psychiatrycznym.
W akcie oskarżenia w marcu dwaj prokuratorzy opowiedzieli się za przymusowym leczeniem psychiatrycznym Norwega, pozostawiając jednak możliwość skazania go na więzienie, jeśli pojawią się nowe elementy mogące przesądzić o ocenie zdrowia psychicznego ekstremisty. Ich stanowisko opierało się na jedynej wówczas oficjalnej ekspertyzie, według której Breivik cierpi na schizofrenię paranoidalną, co wykluczało jego poczytalność.
Ekspertyza ta została jednak później podważona. W ubiegłym tygodniu specjaliści powołani przez sąd na świadków oświadczyli, że Breivik jest wystarczająco zdrowy umysłowo, by móc odpowiadać za dokonane w ubiegłym roku krwawe ataki terrorystyczne - zamach bombowy w Oslo, w którym zginęło osiem osób, i masakrę na wyspie Utoya, gdzie śmierć poniosło 69 ludzi, w większości młodych.
Prawie trzy czwarte Norwegów ocenia, że Breivik powinien zostać skazany na karę więzienia, a nie podlegać przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu. Na pytanie, czy "Breivik jest wystarczająco zdrowy na umyśle, by zostać skazany", 74 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco. 10 proc. opowiada się za "leczeniem medycznym" oskarżonego, a 15 proc. twierdzi, że nie ma zdania lub odmawia wypowiedzenia się w tej sprawie.