Około 500 członków rodzin i przyjaciół ofiar strzelaniny na wyspie Utoya w Norwegii zgromadziło się w strugach deszczu na miejscu tragedii, by usłyszeć od policjantów i przedstawicieli Czerwonego Krzyża, co zdarzyło się tam cztery tygodnie temu. Do tej pory wyspa była zamknięta dla turystów.
Skonfrontowanie z faktami jest często mniej przerażające niż fantazje na ten temat. Wyobraźnia może wyniszczyć człowieka od środka, a zobaczenie, jak coś wygląda w rzeczywistości, pomaga - tłumaczył psycholog Atle Dyregrov, który pomagał rodzinom ofiar, a także ocalałym z masakry.
Według cytowanego przez agencję AFP profesora ośrodka badań nad przemocą i stresem pourazowym Larsa Weisaetha, wizyta na miejscu zbrodni jest dla rodziny bardzo ważnym etapem przeżywania żałoby.
Matka 16-letniej dziewczyny, która poniosła śmierć w strzelaninie, mówiła, że oczekuje trudnych chwil, ale ostatnie tygodnie były już tak trudne, że nie można spodziewać się niczego gorszego.
Wsparcie bliskim ofiar zapewniali obecni na wyspie psychologowie, a także duchowni, w tym imamowie, oraz policjanci, których zadaniem jest pomoc rodzinom i odpowiadania na wszelkie ich pytania.
W niedzielę w hali Oslo Spektrum odbędą się publiczne uroczystości upamiętniające ofiary zamachów, które zakończą miesiąc żałoby narodowej w Norwegii.
W podwójnym zamachu 22 lipca, do przeprowadzenia którego Breivik się przyznał, zginęło 77 osób - 69 osób w strzelaninie na wyspie Utoya, a osiem w wybuchu bomby w Oslo.