Władze lotniska Zaventem szacują straty po ubiegłotygodniowym zamachu. Być może jeszcze dziś zapadnie decyzja o częściowym przywróceniu ruchu. Ze względu na zamknięcie największego portu w Belgii, ruch kumuluje się na innych lotniskach. Pasażerowie wracający z urlopów świątecznych, stoją w długich kolejkach, wiele lotów jest też opóźnionych.
Lotnisko Zaventem obsłużyło w zeszłym roku około 23 milionów pasażerów, a tylko w styczniu i w lutym br. 3 mln osób, m.in. dlatego, że w Brukseli znajduje się siedziba NATO i unijnych instytucji.
Po ubiegłotygodniowych zamachach ruch przekierowano na lotnisko Charleroi, położone godzinę drogi od belgijskiej stolicy. Przyjmujemy teraz o 10 tys. pasażerów więcej w ciągu dnia, porównując do innych okresów w okolicach świąt - tłumaczy rzecznik portu. Wszystkie loty z Zaventem przeniósł tam Ryanair.
Połączenia do Brukseli obsługują także porty, m.in. w Liege, Ostendzie i Antwerpii. Są one jednak za małe, by przyjmować większe samoloty. Pasażerowie informują, że stoją w długich kolejkach, a loty są opóźnione.
Najdłuższą przerwę w lotach na Zaventem, do 31 marca, zapowiedziała Lufthansa, która zorganizowała komunikację autobusową z Frankfurtu do Brukseli.
Władze lotniska w Zaventem informują na Twitterze, że nie zapadła jeszcze decyzja o częściowym wznowieniu ruchu w porcie.