Węgry są wystarczająco silne, by walczyć ze skutkami takiej katastrofy samodzielnie. Nie potrzebujemy pomocy finansowej z zagranicy - oświadczył premier Węgier Viktor Orban. Liczymy jednak na wsparcie ekspertów. Od poniedziałku Węgry walczą ze skutkami wycieku toksycznego czerwonego szlamu z huty aluminium w Ajka na zachodzie kraju.
Węgry są otwarte na porady eksperckie pozwalające walczyć z konsekwencjami zanieczyszczenia - podkreślił Orban podczas wizyty w Kolontarze, jednej z kilku wsi zalanych przez szlam.
Węgierski rząd nie wystąpił na razie do Komisji Europejskiej o pomoc w usuwaniu skutków katastrofy ekologicznej. Urzędnicy w Brukseli dostali z Budapesztu przekaz, że sytuacja jest pod kontrolą.
Oficjalnie rzecznicy unijnych komisarzy mówią, że mają zaufanie do węgierskiego rządu, jednak w kuluarowych rozmowach czuć nerwowość - podkreśla korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska Borginion. Jej rozmówcy zastanawiają, się czy rząd Węgier nie poprosił do tej pory o międzynarodową pomoc, bo obawia się, że będzie to jednoznaczne z przyznaniem się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Unia ma środki i może w każdej chwili ruszyć na pomoc - przyznaje Martin Selmayr, rzecznik komisarza do spraw pomocy humanitarnej. Nasze centrum ochrony cywilnej gotowe jest pomóc, ale prośba musi przyjść od węgierskich władz. Tak jak to było w przypadku powodzi w Polsce.
Wszak nasz kraj poprosił o pomoc i nie ucierpiała na tym nasza duma narodowa. Wszyscy w Unii mają więc nadzieję, że Węgry nie będą narażać całego regionu, aby pokazać muskuły.
Na skutek wycieku w poniedziałek około miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu zginęły cztery osoby, a obrażenia odniosło około 120. Kilkaset rodzin trzeba było ewakuować. Fala szlamu wtargnęła do domów, porywając wszystko, co stało na podwórzach: zwierzęta domowe, drewno na opał, motocykle i samochody.