Zbiornik z czerwonym toksycznym szlamem w Ajka na zachodzie Węgier, który pękł w poniedziałek zalewając kilka wiosek, już w 2006 roku był na liście 150 obiektów przemysłowych grożących zanieczyszczeniem Dunaju - pisze "New York Times". Amerykański dziennik powołuje się na organizację ochrony środowiska o nazwie Międzynarodowa Komisja na rzecz Ochrony Rzeki Dunaj.
Organizacja ta koordynuje działalność ekologiczną w 14 państwach, przez które przepływa ta rzeka lub jej dopływy. Właśnie ona opracowała listę obiektów, które z powodu możliwego wypadku lub awarii mogą zanieczyścić Dunaj.
Dorzecze Dunaju roi się od fabryk i kopalń powstałych jeszcze w czasach komunizmu. Wiele z nich jest już zamkniętych. W starych magazynach często nadal są jednak przechowywane niebezpieczne substancje. Państwa i firmy próbują stopniowo sobie radzić z tym problemem, ale ewidentnie działania, które podjęto, nie były wystarczające - mówi sekretarz wykonawczy Komisji Dunaju z siedzibą w Wiedniu Philip Weller.
Rzeczniczka rządu węgierskiego Anna Nagy poinformowała, że wyciek dotarł do Budapesztu w czwartek wieczorem i miał wówczas zasadowość 8,1 pH, co nie jest poziomem zagrażającym rybom i roślinom. W momencie wycieku zasadowość szlamu była bardzo wysoka - wynosiła 12-13 pH, ale przystąpiono do jego neutralizacji przy użyciu gipsu i kwasu octowego.
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska definiuje substancje chemiczne o pH wyższym niż 12,5 jako niebezpieczne odpady. Spodziewam się, że skutki (wycieku) ograniczą się do Węgier - mówi przedstawiciel WWF na Węgrzech Gabor Figeczky.
Wciąż nie jest znany dokładny skład czerwonego szlamu. Ten powstający przy produkcji aluminium z boksytów odpad zawiera czasem potencjalnie niebezpieczne stężenie metali ciężkich czy substancje o niskiej radioaktywności.
Eksperci Węgierskiej Akademii Nauk zbadali próbki szlamu z Ajka i stwierdzili, że stężenie w nim metali ciężkich i poziom radioaktywności nie przekracza dopuszczalnych norm. Dokładny skład substancji ma jeszcze zostać podany.
Skutki wycieku dla terenów przylegających do zbiornika będą jednak katastrofalne. Szlam zalał 800 hektarów. Aby ponownie uprawiać ziemię w tym regionie, trzeba będzie całkowicie wymienić jej górną warstwę - po części aby usunąć toksyczną substancję, o po części dlatego, że szlam zabija w gruncie organizmy, dzięki którym ziemia jest zdrowa - powiedział Gergely Simon, chemik w jednej z największych węgierskich organizacji ochrony środowiska, Clean Air Action.
Dodatkowym problem jest to, że wysychający szlam przeobraża się w pył, który jest przenoszony z wiatrem i może powodować problemy oddechowe.
Wydaje się obecnie, że dla szeroko pojętego ekosystemu Dunaju zagrożenie nie występuje w skali, której się obawialiśmy. Ale uwolnienie tego rodzaju substancji w podobnej ilości to bardzo poważna sprawa - podkreślił Weller z Komisji Dunaju.