Dobra wiadomość płynąca z wyborów prezydenckich na Ukrainie to fakt, że w kraju tym przetrwała demokracja. Jednak teraz głównym pytaniem jest to, czy demokratyczny system, odróżniający Ukrainę od Rosji, przeżyje kolejne wybory - pisze "The Washington Post".
Podczas pomarańczowej rewolucji Ukraińcy sprzeciwili się próbie narzucenia Ukrainie wersji rosyjskiego skorumpowanego autorytaryzmu i otrzymali chaotyczną, ale działającą demokrację - przypomina dziennik. Zagrożeniem dla tych zdobyczy nie jest któryś z kandydatów czy programów, ale antydemokratyczne praktyki - dodaje gazeta. "The Washington Post" ocenia, że niebezpieczeństwem takim może być zaskarżenie przez Julię Tymoszenko wyników wyborów w sądzie. W dłużej perspektywie zaś okaże się, czy Wiktor Janukowycz jest przywiązany do liberalnej demokracji: czy będzie respektował wolne media i wzmacniał instytucje sądowe.
Jeśli Janukowycz przejdzie ten test, Ukraina pozostanie suwerennym europejskim krajem, dlatego jest sprawą kluczową, by USA i inne kraje zachodnie nie odwracały się od niej - apeluje "Washington Post". I dodaje: pomarańczowa rewolucja żyje, ale będzie potrzebowała wielkiego wsparcia w najbliższych latach.
W osobnym artykule na łamach "The Washington Post" Anne Applebaum również stawia pytanie o to, czy Janukowycz będzie szanował tych, którzy go wybrali i zapewni kontynuację demokratycznych wyborów w przyszłości.
To, czy będzie próbował dołączyć do NATO (a nie będzie) lub przyjaźnić się z Unią Europejska (co mógłby zrobić), liczy się mniej dla przyszłości politycznej Ukrainy niż proste pytanie o to, czy Ukraińcy będą mogli go odwołać, jeśli nie zgodzą się z jego decyzjami - pisze publicystka.
W najbliższej przyszłości władze Ukrainy będą skupiać się bardziej na tym, co można nazwać geogospodarką, a nie na geopolityce, a Ukraińcy potrzebują teraz praktyków, nie ideologów - ocenia Applebaum. W konkluzji zauważa, że wielkie pytanie - o to, czy Ukraina i jej kultura polityczna zbliżą się do Europy czy raczej do Rosji - nie znikło wraz z wyborem "wschodniego" prezydenta.