Huragan Sandy, który nawiedził w poniedziałek stany północno-wschodniego wybrzeża USA, zakłócił m.in. kampanię przed wyborami do Białego Domu. Współpracownicy urzędującego prezydenta obawiają się, że uderzenie żywiołu może odebrać mu szansę na reelekcję.
Obama wyjechał w niedzielę wieczorem na Florydę, gdzie następnego dnia miał się spotkać z wyborcami. W poniedziałek zmienił jednak swoje plany - wrócił do Waszyngtonu, aby osobiście kierować akcją pomocy rządu federalnego w walce stanów z kataklizmem.
Republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney miał się w poniedziałek spotykać z wyborcami w Ohio, ale tego samego dnia rano odwołał swoją wizytę. Gubernator Romney uważa, że jest to moment, kiedy kraj i jego przywódcy powinni się połączyć, aby skupić się na pomocy dla poszkodowanych Amerykanów - oświadczyła jego rzeczniczka Gail Gitcho.
Z powodu huraganu w niektórych stanach odwołano przewidziane na poniedziałek i wtorek wcześniejsze głosowanie w wyborach. Niektóre z poszkodowanych stanów - np. Wirginia i New Hampshire - to tereny wahające się między jednym a drugim kandydatem, w których w praktyce rozstrzygnie się wynik wyborów.
Eksperci twierdzą, że z wcześniejszego głosowania korzystają częściej zwolennicy Obamy niż Romneya. Oznaczałoby to, że odwołanie go może uszczuplić pulę głosów dla prezydenta.
W wywiadzie dla telewizji NBC w niedzielę główny doradca Obamy David Axelrod przyznał wprost, że obawia się, iż huragan zaszkodzi w wyborach prezydentowi.