Przez ostatnie osiem lat ci, którzy chcieli mnie powstrzymać, oczerniali mnie, oskarżali, a może i nawet próbowali mnie zabić - powiedział w sobotę były prezydent Donald Trump podczas wiecu w miejscu pierwszego zamachu na swoje życie - w Butler w Pensylwanii. Występujący z Trumpem miliarder Elon Musk sugerował natomiast, że jeśli Trump przegra, będą to ostatnie wybory w Ameryce.
Przez ostatnie osiem lat ci, którzy chcą nas powstrzymać przed osiągnięciem tej (wspaniałej) przyszłości, oczerniali mnie, wszczynali impeachment, oskarżali, próbowali wyrzucić mnie z listy kandydatów i kto wie? Może nawet próbowali mnie zabić - powiedział Trump.
Kandydat republikanów w sobotę powrócił po niecałych trzech miesiącach w to samo miejsce w zachodniej Pensylwanii, w którym doszło do próby zamachu na jego życie. Trump został wtedy postrzelony w ucho. W ataku zginął jeden z sympatyków byłego prezydenta.
Tak jak mówiłem... - zaczął swoje przemówienie Trump, wskazując na wykres statystyk imigracyjnych, który omawiał 13 lipca, kiedy jego wystąpienie przerwały strzały.
Dziś wieczorem wracam do Butler po tragedii i cierpieniu, aby przekazać proste przesłanie mieszkańcom Pensylwanii i Ameryce: nasz ruch, aby uczynić Amerykę znów wielką, jest silniejszy, dumniejszy, bardziej zjednoczony, bardziej zdeterminowany i bliżej zwycięstwa niż kiedykolwiek wcześniej - oznajmił były prezydent, przemawiając zza ochronnej szyby. O 18:11 (czasu miejscowego), godzinie zamachu, Trump zarządził minutę ciszy, podczas której zagrano "Ave Maria" na cześć zabitego wówczas sympatyka Trumpa, strażaka Coreya Comperatore.
Donald Trump wspominał, że podczas lipcowego zamachu Comperatore miał najlepsze miejsce na widowni i liczył na to, że były prezydent zaprosi go na scenę.
Mało kto się spodziewał, że Corey będzie na tej scenie trzy miesiące później w niemal nieśmiertelnym charakterze i właśnie tam jest dzisiaj - zaznaczył. Wielokrotnie zarzekał się też, że on sam "nigdy się nie ugnie i nie ustąpi, nawet w obliczu śmierci". Napomniał jednak swoich zwolenników, że jeśli nie pójdą głosować, "wszystko to pójdzie na marne i nie będą mieli już swojego kraju".