"Nasza opozycja nie uznaje reguł demokratycznych. (…) Nie cofnęli się przed zablokowaniem wyborów z bardzo prostego powodu: ponieśliby w nich ciężką porażkę" - oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie opublikowanym w dzisiejszej "Gazecie Polskiej". Wykluczył możliwość ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Jak przekonywał, "w sytuacji, w której skutecznie przeciwdziałamy epidemii na mocy istniejących przepisów, byłoby (to) oczywistym i jawnym złamaniem konstytucji", a co więcej: "uruchomiłoby tzw. przemysł prawniczy w kierunku uzyskiwania odszkodowań". Jarosław Kaczyński ocenił również, że decyzja ws. pozostania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego zależy od Donalda Tuska.
"W sposób najbardziej radykalny spośród dotychczasowych przypadków okazało się, że nasza opozycja nie uznaje reguł demokratycznych. Nie respektuje zasad praworządności. Nie cofnęli się przed zablokowaniem wyborów z bardzo prostego powodu: ponieśliby w nich ciężką porażkę" - stwierdził prezes PiS w wywiadzie.
Oświadczył, że do "zablokowania wyborów" politycy opozycji "wykorzystali epidemię koronawirusa", ale zaznaczył również, że "nawet gdybyśmy nie mieli problemów z COVID-19, to i tak jakoś starano by się destabilizować sytuację polityczną".
Jarosław Kaczyński stwierdził, że opozycja najpierw twierdziła, że w dobie epidemii głosowanie w lokalach wyborczych oznaczałoby zagrożenie dla zdrowia Polaków, a później - jak mówił - ogłosiła, że nie można głosować również korespondencyjnie.
Odnosząc się do prac w Senacie - w którym większość ma właśnie opozycja - nad forsowaną przez PiS ustawą o głosowaniu korespondencyjnym w tegorocznych wyborach prezydenckich, prezes Prawa i Sprawiedliwości oświadczył: "Senat zastosował obstrukcję parlamentarną, okraszoną ich dyżurną retoryką, iż to my łamiemy konstytucję. Jednym słowem, zupełne odwracanie sensu wszystkich pojęć - nadanie słowom kompletnie przeciwstawnego znaczenia".
"W tej sprawie większość rządowa uczyniła dokładnie wszystko, by dotrzymać terminów konstytucyjnych, by zrealizować przepisy konstytucji, tymczasem opozycja dokładnie odwrotnie" - dodał.
"Odrzucając weto Senatu, uratowaliśmy możliwość przeprowadzenia wyborów zgodnie z prawem i jednocześnie niewprowadzenia stanu wyjątkowego. Ogłoszenie stanu klęski żywiołowej w sytuacji, w której skutecznie przeciwdziałamy epidemii na mocy istniejących przepisów, byłoby oczywistym i jawnym złamaniem konstytucji" - przekonywał Jarosław Kaczyński, podkreślając również, że wprowadzenie stanu klęski żywiołowej byłoby ciężkim i ewidentnym deliktem konstytucyjnym.
"Nasze działanie w tym kierunku jest zatem wykluczone" - oświadczył.
Zdaniem prezesa PiS, wprowadzenie stanu klęski żywiołowej "uruchomiłoby tzw. przemysł prawniczy w kierunku uzyskiwania odszkodowań".
"Nie można zresztą wykluczyć, mając w pamięci aferę reprywatyzacyjną w Warszawie, na której część kancelarii po prostu się obłowiła, że to był jeden z motywów działania opozycji i części popierających ją w tym środowisk prawniczych" - stwierdził lider rządzącej partii.
Pytany przez "Gazetę Polską", czy nie będzie szukał "osobistej zemsty" na liderze Porozumienia Jarosławie Gowinie - który, przypomnijmy, stanowczo sprzeciwił się wyborom prezydenckim w maju i z którym Prawo i Sprawiedliwość prowadziło jeszcze w ostatnią sobotę burzliwe negocjacje - Jarosław Kaczyński odparł: "Nasz kandydat ma wielkie szanse na wygranie wyborów prezydenckich, a to z kolei da nam dobrą pozycję do walki o następną kadencję i kolejne większościowe zwycięstwo. I to jest mój cel, w tych kategoriach patrzyłem na te i każde inne negocjacje w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy".
"Nasza koalicja powinna trwać, bo to jest niezwykle korzystne dla Polski, a jeśli miałoby dojść do zmian jej kształtu, to tylko w ramach jednego klubu" - podkreślił prezes PiS.
Przekonywał, że rządy Zjednoczonej Prawicy realnie zmieniają Polskę na lepsze, i zaznaczył, że każda z frakcji tworzących formację musi mieć to zawsze w "tyle głowy".
"Szeroka formuła obozu Zjednoczonej Prawicy, choć niekiedy jest problematyczna, jest także źródłem naszego sukcesu" - ocenił.
Przyznał, że nie może wykluczyć innych wewnętrznych kryzysów, ale wyraził również nadzieję, że koalicja sobie z nimi poradzi. "Nadzieję, nie pewność" - zastrzegł.
Pytany, czy rozważał opcję przyśpieszonych wyborów parlamentarnych, Jarosław Kaczyński odparł, że "gdyby bieg wydarzeń potoczył się wedle, przewidywanego przez niektórych, czarnego scenariusza, wówczas takie wybory byłyby bardzo trudne do uniknięcia".
Przyznał również, że zdaje sobie sprawę, iż w trakcie tej procedury opozycja mogłaby zaproponować swojego "premiera technicznego". "Wiem, że nawet rozważano, kto mógłby nim być" - stwierdził.
Prezes PiS ocenił także, że decyzja w sprawie tego, czy Małgorzata Kidawa-Błońska - której sondażowe notowania, przypomnijmy, drastycznie w ostatnim czasie spadły - pozostanie kandydatką Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, zapadnie w Brukseli czy - jak mówił - w innym miejscu, w którym najczęściej przebywa teraz Donald Tusk.
"Jeśli on tego nie będzie chciał, a najpewniej nie będzie, to kogo innego mogą wystawić? Nie mają, przynajmniej w mojej ocenie, żadnego zmiennika, który w krótkiej kampanii może zmienić ich położenie. Dla samego Tuska to perspektywa zapewne niezbyt kusząca, bo związana z dużym czy wręcz bardzo dużym ryzykiem porażki" - skomentował Jarosław Kaczyński.