Dziś równo dwa miesiące do wyborów w USA. 8 listopada Amerykanie wybiorą 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Była sekretarz stanu USA uwikłana w skandal z mailami czy miliarder skandalista ? W tej chwili trudno przewidzieć.

Rzeczywiście kandydaci zrównali się. Sondaże pokazują, że w listopadzie liczyć będzie się każdy głos. A w USA rozpętała się dyskusja za sprawą Trumpa na temat tego, który z kandydatów ma bardziej prezydencką twarz.

Lawina ruszyła po tym jak Trump wypalił, że Clinton nie ma "prezydenckiego wyglądu". Co to znaczy? - dopytywali dziennikarze. Mówię ogólnie - odparł Trump.

Ale kiedy pytanie powtórzono wielokrotnie, miliarder odparł, że chodzi o wizerunek Hillary Clinton, a nie wygląd. 

Te tłumaczenia już nie wystarczyły. Natychmiast jego przeciwnicy ruszyli do ataku przypominając, że prawdopodobnie po nieudanym przeszczepie włosów ma problemy z fryzurą. I tak chwilowo kampania za oceanem toczy się wokół wyglądu kandydatów.

Nie pierwszy raz Trump w czasie tej kampanii ocenia wygląd innych. Parę miesięcy temu mówiąc o innej kandydatce Carly Fiorinie oświadczył: Popatrzcie na tę twarz, zagłosowalibyście na nią? Możecie sobie wyobrazić, że to twarz kolejnego prezydenta?  Później nieudolnie próbował wycofać się z własnych słów.


(j.)