Mieszkaniec obwodu kemerowskiego w Rosji, zmobilizowany na wojnę na Ukrainie, ogłosił w internecie, że szuka żony, by wypłacono jej odszkodowanie, jeśli zginie na froncie - pisze Radio Swoboda.
"Nie chcę oddawać odszkodowania jakimś fundacjom, chcę je oddać swojej krajance" - napisał w mediach społecznościowych 35-letni zmobilizowany, który, jak dodał, nie ma bliskich.
Mężczyzna podkreślił, że nie ma żadnych kryteriów co do małżonki. Poprosił o wysłanie mu numeru telefonu, by uzgodnić przyjazd do centrum szkoleniowego dla zmobilizowanych, gdzie ma odbyć się ślub. Po kilku telefonach Rosjanin już wybrał przyszłą żonę.
Ogłaszając mobilizację 21 września, Władimir Putin i jego minister obrony Siergiej Szojgu mówili, że powołanych ma być 300 tys. rezerwistów. Prezydent Rosji 14 października zapowiedział, że "powinna ona się zakończyć w ciągu dwóch tygodni".
Niezależne rosyjskie media oceniały jednak, że mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn.
Wczoraj rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu poinformował Władimira Putina o zakończeniu częściowej mobilizacji.Jak dodał, wojskowe biura rejestracji i rekrutacji będą kontynuować rekrutację wyłącznie poprzez przyjmowanie ochotników i kandydatów do służby kontraktowej.
Jak przekazał Szojgu, zrealizowano wyznaczone zadanie i pod broń powołano 300 tys. osób. Nie planuje się żadnych innych zadań mobilizacyjnych - powiedział.
Rosyjska agencja TASS informuje, że w ramach mobilizacji powołano ponad 1,3 tys. przedstawicieli władz wykonawczych różnych szczebli. Jako ochotnicy do wojska poszło 13 tys. osób.
Na front miało już trafić 82 tys. osób po częściowej mobilizacji. 218 tys. nadal - według rosyjskiej agencji - jest szkolona.
Średnia wieku powołanych w ramach mobilizacji częściowej wynosiła 35 lat.
Szojgu mówił także, że szczególną uwagę przywiązuje się do przygotowania zmobilizowanych przed wysłaniem do Ukrainy.
Tymczasem ukraiński projekt InformNapalm przeanalizował dostępne (częściowe) dane na temat śmierci na froncie Rosjan zmobilizowanych po 21 września w ramach tzw. częściowej mobilizacji.
"Wszyscy zabici byli powołani jeszcze w pierwszym tygodniu mobilizacji we wrześniu. Pierwsze informacje o zabitych pojawiły się 4 października. Średnio ‘mobik’ (zmobilizowany) trafia na Ukrainę w ciągu siedmiu dni. Zdarzały się i przypadki ekspresowe, gdy ‘mobik’ trafiał na Ukrainę na trzeci dzień po mobilizacji" - pisze InfromNapalm.
"Po 12 dniach od mobilizacji ‘mobik’ ginie w Ukrainie. Na froncie spędzają ok. czterech dni" - dodaje, bazując na analizie dostępnych, cząstkowych danych.
Ukraiński projekt przeanalizował 29 potwierdzonych przypadków śmierci zmobilizowanych w ciągu miesiąca od powołania do wojska. Przypomina przy tym, że rosyjskie władze, ogłaszając 21 września mobilizację, zapewniały, że wszyscy poborowi przejdą odpowiednie przeszkolenie. Takie - jak zaznaczają eksperci - powinno trwać przynajmniej dwa miesiące.
Rosyjski portal Mediazona ustalił dane o 41 osobach, które zginęły (na froncie, ale także przed dotarciem do niego, np. na poligonach) w ciągu pierwszego miesiąca "częściowej mobilizacji".