We wtorek rano drony zaatakowały Moskwę. Mer rosyjskiej stolicy Siergiej Sobianin poinformował, że ranne zostały dwie osoby, a kilka budynków zostało "nieznacznie uszkodzonych". Rosyjski resort obrony oskarżył o atak "reżim kijowski", z kolei strona ukraińska zapewnia, że nie ma z nim bezpośrednio nic wspólnego.
Dwa drony uderzyły w budynki mieszkalne w Moskwie - jeden przy ul. Profsojuznaja, drugi przy ul. Atlasowej.
"Dron uderzył w górne piętra budynku mieszkalnego przy ul. Profsojuznaja 98. Elewacja i przeszklenia zostały uszkodzone. Nikt nie został ranny" - przekazało źródło w Ministerstwie ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, cytowane przez agencję RIA Nowosti. Część mieszkańców została ewakuowana.
Drugi bezzałogowiec uderzył w 24-piętrowy blok przy ul. Atlasowej 11. Na miejscu znaleziono szczątki, które wyglądały jak fragmenty drona.
Agencja TASS przekazała, że jednostki straży pożarnej, które przybyły na miejsce zdarzenia, stwierdziły uszkodzenie elewacji. Nie doszło do pożaru.
Na nagraniu z miejsca zdarzenia, do którego dotarł telegramowy kanał Baza, mieszkańcy mówili, że w powietrzu unosił się zapach prochu.
Inny z kanałów na Telegramie - 112 - poinformował, że bezzałogowiec wleciał do jednego z mieszkań na 14. piętrze budynku przy Alei Lenina.
Dron przenoszący trzy ładunki wybuchowe ostatecznie nie eksplodował. Służby ewakuowały 300 mieszkańców, którzy do domów będą mogli wrócić po sprawdzeniu terenu przez saperów.
Do ataku dronów odniósł się mer Moskwy Siergiej Sobianin. "Według informacji służb medycznych żaden z mieszkańców budynków uszkodzonych przez drony nie odniósł poważnych obrażeń. Dwie osoby wymagały pomocy medycznej, ale nikt nie trafił do szpitala. W miejscach, gdzie doszło do ataków, nadal pracują służby" - napisał na Telegramie.
Portal RBK, powołując się na źródła zbliżone do rosyjskiego MSW, poinformował, że rankiem w Moskwie i na terenie obwodu moskiewskiego zestrzelono ponad 10 dronów.
Atak bezzałogowców skomentował rosyjski resort obrony. "Rano reżim kijowski rozpoczął atak terrorystyczny bezzałogowymi statkami powietrznymi na obiekty w Moskwie. W ataku brało udział osiem bezzałogowców. Wszystkie wrogie drony zostały zneutralizowane" - napisano.
Doprecyzowano, że trzy drony zostały zagłuszone przez systemy walki elektronicznej, a kolejnych pięć zostało zestrzelonych przez przeciwlotniczy zestaw artyleryjsko-rakietowy Pancyr-S1.
Inne dane podają rosyjskie kanały na Telegramie. SHOT przekazał, że w ataku brały udział 32 drony - 19 z nich zostało zestrzelonych w pobliżu Moskwy, 10 zaczepiło się o drzewa i spadło, a trzy uderzyły w budynki mieszkalne.
Kanał Baza napisał z kolei, że Moskwę zaatakowało ok. 25 dronów. Większość z nich została zestrzelona przez siły obrony powietrznej w obwodzie moskiewskim, głównie nad rejonami istrińskim, krasnogorskim i odincowskim.
Aktywność obrony powietrznej w obwodzie moskiewskim potwierdził gubernator Andriej Worobiow. "Dziś rano mieszkańcy niektórych terenów obwodu moskiewskiego słyszeli odgłosy eksplozji - to nasza obrona powietrzna. Zestrzelono kilka dronów, które zbliżały się do Moskwy. Proszę o zachowanie spokoju" - napisał na Telegramie.
Poranne wydarzenia w Moskwie skomentował doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. Polityk wziął udział w jednym z porannych programów w ukraińskiej telewizji.
(...) Wiesz, jesteśmy wciągani w erę sztucznej inteligencji. Być może nie wszystkie drony są gotowe do ataku na Ukrainę i chcą wrócić do swoich właścicieli, by zadać pytania: "Dlaczego wysyłacie nas (aby zaatakować) dzieci w Ukrainie? W Kijowie? - powiedział Podolak.
Na pytanie dziennikarza Aleksandra Pluszczewa, czy Ukraina była zaangażowana w ataki dronów na Moskwę i obwód moskiewski, Podolak odpowiedział, że "z przyjemnością obserwujemy i przewidujemy wzrost liczby ataków", ale, jak podkreślił, "oczywiście nie mamy z tym bezpośrednio nic wspólnego".
Przewodniczący komisji obrony w Dumie Państwowej (izbie niższej rosyjskiego parlamentu) Andriej Kartapołow nazwał atak dronów na Moskwę "kampanią informacyjną".
Jego zdaniem, tego typu ataki mają na celu wywołanie paniki wśród Rosjan. Ważne jest, aby do tego nie dopuścić. To akt zastraszania ludności cywilnej - stwierdził, cytowany przez portal RBK.
Polityk uważa, że atak był możliwy dzięki temu, że Rosja jest dużym krajem i "zawsze znajdzie się luka, przez którą dron przelecieć, omijając obszary, na których znajdują się systemu obrony powietrznej".
Telegramowy kanał Mash podał, że po ataku dronów w Moskwie zagłuszono sygnał GPS. Taksówkarze i kierowcy narzekali na awarię nawigacji.
Mash przekazał ponadto, że moskiewska policja wprowadziła tzw. Plan Tajfun. Polega on na zaangażowaniu całego kluczowego personelu w rozwiązanie sytuacji awaryjnej/kryzysowej.