"To może mieć ogromne konsekwencje dla naszego kraju, jeśli będziemy mieli po wojnie nieleczony zespół stresu pourazowego" - podkreśla w rozmowie z magazynem "Time" pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska, która zaangażowała się w działania mające zapewnić Ukraińcom powszechny dostęp do pomocy psychologicznej. Jak przyznaje, jej również nie ominęły problemy na tym tle, związane z rosyjską inwazją. "Każdego dnia czytasz i słyszysz o ofiarach. Wchłaniasz te informacje i ma to swoje efekty. Wszyscy, łącznie ze mną, poczuliśmy, że nasz stan psychiczny nie jest taki, jak powinien być. Nikt z nas nie czuje się OK" - zauważa.
Jak podkreśla "Time", według szacunków ukraińskiego resortu zdrowia 15 milionów Ukraińców będzie potrzebować opieki psychologicznej w wyniku przeżyć wojennych. Ołena Zełenska w maju uruchomiła program, który ma sprawić, że każdy Ukrainiec będzie miał dostęp do pomocy psychologicznej. Zakłada on m.in. uruchomienie telefonów interwencyjnych, szkolenie terapeutów i wsparcie ekspertów zagranicznych.
Nie mamy zaufania do terminów z cząstką psycho- - tłumaczy w rozmowie z magazynem "Time" Zełenska. Mówiąc o swoich działania pierwsza dama Ukrainy używa anglojęzycznego terminu "mental health". Jak dodaje, mieszkańcy Ukrainy kojarzą psychoterapię z państwowymi szpitalami psychiatrycznymi, w których izolowano chorych od społeczeństwa. Pokolenia Ukraińców uczyły się po cichu radzić ze swoimi traumami. Poradź sobie z tym, przezwycięż to, a jeśli narzekasz to jesteś słaby - opisuje utrwalone podejście do tych problemów pierwsza dama Ukrainy.
W rozmowie z magazynem "Time" Zełenska wspomina też moment, gdy po rozpoczęciu wojny wraz z dziećmi musiała pożegnać się z mężem i schronić w bezpiecznym miejscu. Jak relacjonuje, oboje starali się wtedy zachować spokój z myślą o dzieciach. Pożegnanie było krótkie, spokojne i pozbawione sentymentalizmu. Nie weszli nawet do prywatnych pomieszczeń w kancelarii prezydenta, ale uściskali się w holu.
Zełenska dostawała propozycje, by razem z dziećmi schronić się na czas wojny poza granicami Ukrainy, ale z nich nie skorzystała. Odrzuciła też możliwość schronienia się w podziemnym bunkrze. "Time" podkreśla, że była zmuszona zmieniać miejsce zakwaterowania z powodów bezpieczeństwa. Do tej pory mieszka z dziećmi w innym miejscu niż jej mąż.
Pierwsza dama Ukrainy wspomina niepewność, jaka towarzyszyła jej zwłaszcza w pierwszych dniach wojny. Myślisz, że już jesteś bezpieczna. Nie wiesz, co przyniosą dwie najbliższe godziny - wspomina. Przyznaje, że wyrobiła sobie zwyczaj korzystania z udogodnień, jakie dawało aktualne lokum. Nigdy nie wiesz, kiedy następnym razem będziesz miała czas i kiedy weźmiesz normalny prysznic - przyznaje.