Nawet jeżeli dojdzie do zawieszenia broni - Rosja nagle nie zniknie i już zawsze stanowić będzie zagrożenie. Ukraińcy odczuwają zmęczenie wojną, a optymizm budowany na powodzeniach wojsk Kijowa wyparował wraz końcem nieudanej kontrofensywy. Do tego pojawiają się coraz bardziej jaskrawe przykłady, że w kraju walczącym o przetrwanie, do głosu dochodzi osobista ambicja przywódców, którzy nie potrafią zapanować nad nadpsutym i przeżartym korupcją systemem. Masza Gessen opublikowała w "The New Yorker" reportaż, który unaocznia problemy ukraińskiego społeczeństwa po dwóch latach tragicznego konfliktu.
"Myślę, że w całym moim życiu nie będzie ani minuty, w której nie będę się bał, że wojna może zacząć się na nowo. Bo Rosja nigdzie nie zniknie" - mówi Mustafa Najem, ukraiński polityk. W styczniu 2023 utworzono Państwową Agencję Rewitalizacji i Rozwoju Infrastruktury. Do jej zadań należy naprawa obiektów cywilnych zniszczonych w wyniku rosyjskich ataków. Urzędnicy agencji zdają sobie sprawę, że ich praca będzie syzyfową.
"Musimy odbudować (infrastrukturę), nawet jeśli ponownie ulegnie zniszczeniu" - deklaruje Najem. "Jeździsz po Charkowie i zdajesz sobie sprawę, że przez wysadzony most droga z miejsca na miejsce zajmuje trzy godziny dłużej. Ten czas może oznaczać różnicę między życiem a śmiercią" - tłumaczy.
Ten fatalizm i jednoczesne poczucie, że nie ma innej możliwość, jak tyko walczyć o swoje - towarzyszy Ukraińcom coraz częściej. "Mówimy, że będziemy walczyć aż do upadku imperium rosyjskiego. Ale tak się nie stanie" - komentuje posępnie dziennikarka Ekaterina Sergatskowa.
Większość polityków, urzędników, dziennikarzy i żołnierzy, z którymi rozmawiała Gessen, twierdzą, że nie potrafią już wyobrazić sobie końca wojny. Rosjanie uczynili z bombardowań, nalotów i nieustannego grzmotu artylerii - koszmarną codzienność Ukrainy.