"Moi koledzy z wojska, to byli ludzie przeważnie cywilni. Mieli różne zawody - od kelnerów do artystów teatralnych, od nauczycieli do inżynierów. Tak wygląda armia, która broni swojej ziemi" – powiedział w internetowym Radiu RMF24 Bohdan Kołomijczuk, ukraiński autor kryminałów. Paulina Sawicka zapytała pisarza, jak radzi sobie z utrzymywaniem kontaktu z rodziną oraz czy w warunkach wojny zdarzają się momenty na rozluźnienie.
Bohdan Kołomijczuk, ukraiński autor kryminałów przebywa obecnie w Polsce na urlopie pomiędzy służbą wojskową. W rozmowie z dziennikarką Pauliną Sawicką zdradził, jak wpłynęła na niego obecna wojna.
Pisarz karmi swoją twórczość raczej wspomnieniami: tym, co pamięta, o kim wspomina, co się wydarzyło. To nie jest tak oczywiste od razu. Nie wiem, czy będę pisał jeszcze kryminały po pokoju, który wreszcie nastanie w Europie, kiedy powrócę do swojej twórczości, której mocno mi brakuje. Może nastanie czas dla całkiem innej literatury - stwierdził gość.
Autor książek "Ekspres do Galicji" i "Hotel Wielkie Prusy" jest aktywny na Facebooku. Jak mówi, zależy mu, aby nie stracić kontaktu czytelnikami, którzy są dla niego ważni, tak, jak rodzina.
Staram się prawie każdego dnia napisać przynajmniej jakiegoś SMS-a, że jestem cały, że żyję, że wszystko w porządku, że koledzy są obok mnie - podkreślił.
Bohdan Kołomijczuk w wojsku spotkał osoby z różnych środowisk. Moi koledzy z wojska, to byli ludzie przeważnie cywilni. Mieli różne zawody - od kelnerów do artystów teatralnych, od nauczycieli do inżynierów. Tak wygląda armia, która broni swojej ziemi - dodaje.
Paulina Sawicka spytała swojego gościa, czy na służbie zdarzają się też momenty rozluźnienia.
Wojskowy byt to często bardzo podstawowe rzeczy, np. jak gotujemy jakieś jedzenie, to jest śmiesznie, bo nie wszyscy umieją. Za dużo pieprzu i wszyscy płaczą. Wojsko to też biurokracja. Rachujemy broń, kule. To też jest często śmiesznie, bo ciężko pracować jako pracownik biurowy w warunkach wojny. A trzeba pisać raporty, sporządzać dokumentację - powiedział pisarz.
Bohdan Kołomijczuk przyznał, że jest fanem twórczości polskiego autora Szczepana Twardocha. Wyznał, że czuje się, jak tytułowa postać z jednej z jego książek: "Pokora".
Obecnie Kołomijczuk przebywa w Polsce, gdzie - jak mówi - czuje się bardzo komfortowo. Na swoim wojskowym mundurze nosi dwie flagi: Polski i Ukrainy.
Gdy rozpoczęła się wojna, nadszedł koniec świata - mówi o początku rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Żołnierzy wroga nazywa "armią barbarzyńców".
Ja jestem żołnierzem, ja mam honor. Oni nie mają. Moi koledzy mają honor żołnierski - oni (rosyjscy żołnierze - przyp. red.) nie mają. To nie jest wojsko, to barbarzyńcy. Oni nie walczą, oni gwałcą. Zabijają nieuzbrojonych cywilów, gwałcą dzieci. To nie jest wojna, lecz ludobójstwo w XXI wieku - zaznaczył.
W rozmowie z Radiem RMF24 podziękował Polakom za okazaną Ukraińcom pomoc.
Bardzo dziękujemy za wszystko to, co zrobiliście dla nas i jeszcze zrobicie, bo do końca tej wojny jeszcze daleko. Że możemy naszą wspólną ciężką historię pozostawić gdzieś na potem, na marginesach. Potem po pokoju wrócimy do naszych zwykłych rozmów o tym trudnym XX wieku - dodał.
oprac. Kinga Adamczyk