Po trzech miesiącach w niewoli Julia Pajewska "Tajra" została uwolniona. Ukraińska wolontariuszka w Mariupolu pomogła setkom rannych i dokumentowała sytuację w atakowanym mieście. "Wszyscy powrócą do domów, tak jak ja" - powiedziała na nagraniu medyczka, która ma polskie korzenie.
O uwolnieniu Pajewskiej z rosyjskiej niewoli poinformował w piątek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Tajra" na pierwszym opublikowanym nagraniu po wyjściu na wolność podziękowała Zełenskiemu za organizację procesu jej wymiany.
I wszyscy, którzy przebywają teraz po tamtej stronie, wiedzą, że wszystko się uda i wszyscy będziemy w domu. Tak jak teraz w domu jestem ja. Dziękuję - dodała. Nagranie z jej udziałem opublikował dziennikarz Andrij Caplijenko. Źródła, które przekazały mu wideo, zapewniły, że kobieta przebywa w bezpiecznym miejscu, jest zdrowa.
Kobieta - która swój pseudonim wzięła z gry World of Warcraft - została wolontariuszką jeszcze w 2014 roku. Na froncie stworzyła swój oddział medyków "Anioły Tajry", który pomógł wielu rannym.
Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji w lutym tego roku "Tajra" pojechała jako wolontariuszka nieść pomoc w mieście, które od pierwszych godzin było ostrzeliwane przez Rosjan - Mariupolu. Używając kamery nasobnej, Pajewska nagrała prawie 200 gigabajtów materiałów pokazujących pracę jej oddziału w Mariupolu. Wolontariuszka przekazała nośnik z danymi zespołowi dziennikarzy Associated Press, którzy również przebywali w Mariupolu w marcu. Jeszcze tego samego dnia kobieta została zatrzymana przez Rosjan. Już 16 marca dziennikarka "Tygodnika Powszechnego" Monika Andruszewska apelowała do polskich mediów i polityków o reakcję w sprawie zatrzymania medyczki.
Jak podaje "The Guardian" jedna z pracowniczek AP ukryła nośnik w tamponie i wywiozła go z miasta. Między innymi dzięki materiałom "Tajry" opinia publiczna mogła się dowiedzieć, jak wielu cywilów ucierpiało w Mariupolu. Co ciekawe, pierwotnie materiał, który nagrywała "Tajra" miał zostać wykorzystany w dokumencie Netflixa o inspirujących ludziach. Producentem filmu miał być książę Harry.
Kobieta jest ceniona przez wielu Ukraińców, z kolei rosyjska propaganda przedstawia ją jako skrajną nacjonalistkę, która pracuje dla pułku Azow. Niektóre rosyjskie media twierdziły też, że Pajewska miała zabijać cywilów w Mariupolu, ale na te twierdzenia nie przedstawiono żadnych dowodów.
Szpital, w którym Pajewska leczyła rannych nie był powiązany z pułkiem Azow. Z kolei materiały nagrane przez wolontariuszkę świadczą o tym, że "Tajra" pomagała też rannym ukraińskim i rosyjskim żołnierzom. AP podaje, że na jednym z nagrań pytana przez kobietę o to, czy będzie leczyć Rosjan, Pajewska odpowiada: "Oni nie będą dla nas tacy mili. Ale nie mogłabym zrobić inaczej. To jeńcy wojenni".
Choć Pajewska jest już bezpieczna to wciąż niewiele wiadomo na temat tego co dzieje się z obrońcami Mariupola, którzy zostali wywiezieni na tereny kontrolowane przez Rosję. Wczoraj rosyjska agencja informacyjna TASS powołując się na źródła w organach ścigania podała, że kilku dowódców pułku Azow zostało przeniesionych do więźnia Lefortowo znajdującego się w Moskwie. Tam ma być prowadzone śledztwo w ich sprawie.
Ukraińskie władze twierdzą, że robią wszystko, by uwolnić obrońców Mariupola. Są jednak obawy, że Rosja oskarży ich o terroryzm i zorganizuje pokazowy proces, by wykorzystać sprawę propagandowo.