„Krok na drodze do ewentualnego wstrzymania walk, ale nie pełny triumf Kijowa”. W takim duchu skomentował zakończony w niedzielę w Szwajcarii szczyt pokojowy ws. Ukrainy politolog Jewhen Mahda.
Tego szczytu nie można ocenić jednoznacznie. To, że udało się na nim zgromadzić blisko 100 uczestników, jest oczywistym plusem. To, że w komunikacie końcowym znalazły się jedynie trzy punkty formuły pokojowej (prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego - przyp. red.), nie pozwala na mówienie o triumfie Kijowa - powiedział w rozmowie z PAP ukraiński politolog.
Pod komunikatem końcowym szczytu podpisała się większość z ponad 90 państw i organizacji międzynarodowych, które uczestniczyły w wydarzeniu. Podpisu nie złożyli m.in. przedstawiciele Indii, Brazylii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej. Delegacji rosyjskiej nie zaproszono, a Chińczycy odmówili przyjazdu.
Gdyby jednak ten szczyt o niczym nie decydował, Rosja nie walczyłaby przeciw niemu tak zacięcie - podkreślił ekspert, nawiązując do ultimatum Władimira Putina, które przywódca Rosji wygłosił 14 czerwca, na dzień przed startem szczytu. Mahda ocenia, że Kreml był szczytem "wyraźnie zaniepokojony".
Bezpieczeństwo jądrowe i żywnościowe, a także kwestia wymiany jeńców - na tym skupił się komunikat wydany po dwóch dniach rozmów w szwajcarskim kurorcie Buergenstock.
Tymczasem Ukraina rozwiązała kwestię bezpieczeństwa żywnościowego sama, wypierając rosyjską Flotę Czarnomorską, co pozwala na transport żywności na Morzu Czarnym. Co do bezpieczeństwa jądrowego, to nie wyobrażam sobie, aby Rosja przekazała Ukrainie kontrolę nad Zaporoską Elektrownią Jądrową - powiedział Jewhen Mahda.
Odnosząc się do punktu komunikatu dot. wymiany jeńców, politolog ocenił, że "Putin nieprzypadkowo powiedział (14 czerwca), że Rosja ma ich pięciokrotnie więcej od Ukrainy". Ten punkt Moskwa również wykorzysta na swoją korzyść - zaznaczył.
W ocenie rozmówcy PAP po szczycie w Szwajcarii aktualna pozostaje kwestia powołania jednej, wspólnej platformy do dyskutowania o pokoju w Ukrainie.
Moim zdaniem największym pozytywem szczytu jest to, że zgromadził przedstawicieli różnych stanowisk w sprawie wojny w Ukrainie - przyznał.
Mahda wskazał jednocześnie, że wśród uczestników konferencji brak było nowych, oryginalnych pomysłów na rzecz pokoju.
Wszyscy uczestnicy wypowiadali się w tym samym paradygmacie, co wcześniej. Nikt nie zmienił stanowiska podczas szczytu. Żaden z bliższych czy dalszych sojuszników Rosji nie oświadczył, że potępia jej działania - zauważył.
Stąd zdaniem politologa szwajcarski szczyt jest jedynie początkiem długiej drogi, a oczekiwanie na szybkie zakończenie wojny, "największego konfliktu na świecie od 1945 r.", jest naiwnością.
Wiemy, że pokoju na Ukrainie nie da się osiągnąć w jednym kroku, że to będzie podróż - mówiła po szczycie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Zaznaczyła, że "nie były to negocjacje pokojowe, ponieważ Władimir Putin nie podchodzi poważnie do kwestii zakończenia wojny; domaga się (od Ukrainy - przyp. red.) kapitulacji, porzucenia ukraińskich terytoriów, w tym obszarów, które obecnie nie znajdują się pod (rosyjską) okupacją".
A sugestia Wołodymyra Zełenskiego, że kolejny szczyt mógłby się odbyć przed końcem bieżącego roku i to z udziałem Rosji... Cóż, myślę, że była bardzo odważna - ocenił Mahda.
Według eksperta po szwajcarskim szczycie Ukraina powinna działać dwutorowo: na rzecz wzmocnienia wewnętrznego i nadal szukać sojuszników dla swojej sprawy.
Bez wewnętrznego wzmocnienia stracimy nasze pozycje, ale na zewnątrz również potrzebne jest kontynuowanie negocjacji, znajdowanie sojuszników i przekonywanie tych, którzy reprezentują odmienne od nas stanowisko. Jest to długotrwały proces - powiedział Mahda.
Kolejna międzynarodowa konferencja w sprawie pokoju na Ukrainie mogłaby się odbyć jeszcze przed zaplanowanymi na listopad wyborami prezydenckimi w USA - powiedział minister spraw zagranicznych Szwajcarii Ignazio Cassis.
To zależy od woli Ukrainy, organizatorów i przywódców państw - powiedział Cassis.