Wiele dzieci uchodźców będących w Polsce uczy się z przerwami na alarmy bombowe albo wcale - pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
Dziennik przypomina, że najwięcej dzieci uchodźczych uczy się w polskich szkołach podstawowych - 122 tys. W szkołach ponadpodstawowych jest ich 28 tysięcy. Jak zauważa, tym samym co czwarty nastolatek w wieku 15-18 lat przybyły do Polski po wybuchu wojny chodzi do polskiej szkoły.
Ukraińscy rodzice zapisują dzieci do polskich szkół m.in ze względów praktycznych. Kontynuowanie przez młodszych uczniów nauki wyłącznie w systemie ukraińskim w formie zdalnej uniemożliwiłoby matkom podjęcie pracy zarobkowej na polskim rynku pracy. Dzieci pozostałyby bez opieki.
Wiadomo, że polskie szkoły nie były w stanie pomieścić setek tysięcy dodatkowych dzieci z dnia na dzień. Obecnie jednak wiele dzieci w ogóle nie korzysta z edukacji albo nie wiemy, czy korzysta. Przyjęliśmy, że uczą się online w ukraińskich szkołach. Jednak oczekiwanie, że państwo, które w stanie wojny, bombardowane i którego infrastruktura jest codziennie niszczona i w którym są przerwy dostawy prądu, dźwignie ciężar edukacji obywateli przebywających w Polsce, jest nieracjonalne - oceniła w rozmowie z "Rz" Agnieszka Kosowicz, prezeska Polskiego Forum Migracyjnego.
Jak wskazuje dziennik, sprawą zaczęły się interesować zagraniczne organizacje m.in. Fundacja CARE International w Polsce (CARE), która chce zbadać potrzeby ukraińskiej młodzieży, która nie uczęszcza do szkoły w Polsce.
Zgodnie z prawem oświatowym nauka w Polsce jest obowiązkowa do ukończenia 18. roku życia. Obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się z początkiem roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym kończy ono siedem lat. Nauka to jednak nie tylko obowiązek, ale i gwarantowane konstytucyjnie prawo - czytamy w gazecie.