"Państwo rosyjskie stworzyło przyspieszoną ścieżkę adopcyjną ukraińskich dzieci. Cel jest oczywisty - to indoktrynacja. W gruncie rzeczy niczym się to nie różni od praktyk stosowanych przez III Rzeszę" - mówił w internetowym Radiu RMF24 Michał Potocki, reporter "Dziennika. Gazety Prawnej" i autor książek o sytuacji w Ukrainie. Jak podkreślał rozmówca Tomasza Terlikowskiego, za akcją wywozu i indoktrynacji ukraińskich dzieci stoi Maria Lwowa-Biełowa pełnomocniczka prezydenta Rosji ds. praw dzieci.
Michał Potocki w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim odniósł się do nowego raportu Obserwatorium Konfliktów Uniwersytetu Yale. Jego autorzy podkreślają, że Rosja prowadzi systematyczną i celową politykę wywozu i indoktrynacji dzieci z okupowanej Ukrainy. Okupant łamie w ten sposób Konwencję Genewską i potencjalnie narusza postanowienia konwencji o ludobójstwie.
Jak mówił gość Radia RMF24, to jest akcja zorganizowana przez państwo rosyjskie, za którą odpowiada pełnomocniczka prezydenta Rosji ds. praw dzieci. Jakby to cynicznie nie brzmiało. I to jest akcja, która nie jest niczym nowym. To, co jest nowe, to raport, który próbował pokazać, jak to systemowo wygląda (...) Państwo rosyjskie miało stworzyć i stworzyło taką przyspieszoną ścieżkę adopcyjną, pomimo że w rosyjskich domach dziecka czeka mnóstwo dzieci, które czekają na rodziców adopcyjnych. Cel jest oczywisty, to indoktrynacja, uczynienie z ukraińskich dzieci rosyjskich obywateli (...) W gruncie rzeczy niczym się to nie różni od praktyk stosowanych chociażby przez III Rzeszę. Pamiętamy wszyscy o dzieciach z Zamojszczyzny i chyba najbardziej złowieszcza jest sama postać osoby, która stoi za realizacją tego pomysłu - zauważył.
Jak podkreślał Michał Potocki, Maria Lwowa-Biełowa, to jest osoba, która przez długie lata zajmowała się działalnością dobroczynną. Zrobiła dużo dla rosyjskich dzieci z niepełnosprawnościami.
Dzięki jej staraniom w Rosji powstał pierwszy pensjonat dla dzieci z ciężkim stopniem niepełnosprawności. Coś w rodzaju domu dziecka. Sama wychowuje dwadzieścioro kilkoro dzieci z czego piątkę własnych i resztę adoptowanych. Duża część tych dzieci to są dzieci ciężko chore. Mamy tutaj życiorys osoby, która własnym życiem osobistym pokazała duże pokłady dobra - dodał.
Tomasz Terlikowski zapytał swojego gościa, dlaczego Lwowa-Biełowa włączyła się w akcję zbrodniczą, akcję wynaradawiania ukraińskich dzieci. Jak zaznaczał dziennikarz, według wszystkich konwencji wynaradawianie, pozbawianie dzieci tożsamości etnicznej jest zbrodnią ludobójstwa.
Być może Lwowa-Biełowa była w stanie sobie zinternalizować swoje motywacje zgodnie z tym, co mówi rosyjska propaganda, a rosyjska propaganda mówi, że przecież chodzi o to, żeby wesprzeć dzieci ukraińskie, które inaczej wychowywałyby się w strefie wojny, bez rodziców. Tymczasem państwo rosyjskie przychodzi im z pomocą. To są bardzo różne dzieci, często z domów dziecka. z terenów zajętych przez wojsko rosyjskie, ale też często przez wojenny chaos zostały odłączone od rodziców. I niezależnie od tego czy mają krewnych na terenach kontrolowanych przez Ukrainę, są przez władze rosyjskie zabierane i gdzieś tam umieszczane w domach dziecka czy w rodzinach zastępczych (...) Jest duży znak zapytania jeśli chodzi o skalę tego zjawiska. My wiemy o kilku tysiącach dzieci, które zostały już umieszczone w rodzinach zastępczych, natomiast ta skala może być dużo większa. Pojawiają się nawet szacunki mówiące o kilkuset tysiącach ukraińskich dzieci, które znalazły się na terytorium Rosji - podkreśla.
Rosja dostosowała pod tę akcję swoje prawo, tak żeby dzieci z terenów okupowanych mogły być szybciej przejmowane przez rosyjskie rodziny i po to, żeby zrobić z nich Rosjan - przekonywał Michał Potocki.
Dodawał także, że z tego, co sugeruje analiza istnieją specjalne ośrodki wychowawcze czy też indoktrynacji, które powstały w obwodach graniczących z Ukrainą, również na okupowanym Krymie, dokąd te dzieci mają w pierwszej kolejności trafiać, czyli najpierw dochodzi do reedukacji.
Jest to cały system, za którym stoi państwo. Ta sprawa pojawia się w rozmowach dotyczących wymiany jeńców. Kilka przypadków udało się rozwiązać. Kilkoro dzieci wróciło na Ukrainę. Ta sprawa jest badana. Zbierana jest dokumentacja dowodów na łamanie prawa międzynarodowego, pod którym Rosja się podpisała - mówił gość Radia RMF24.