Skład paliw w Proletarsku płonie już trzeci dzień i strażacy na razie nie mają pomysłu, jak go ugasić. Być może będą musieli czekać, aż całe paliwo się wypali. Tak czy siak - z dymem może pójść 18 mld rubli, czyli roczny budżet przeciętnego rosyjskiego miasta.

Wszystko zaczęło się w niedzielę, kiedy w skład paliw w Proletarsku w rosyjskim obwodzie rostowskim uderzyły ukraińskie drony. Co ciekawe, lokalne władze zapewniały wówczas, że atak bezzałogowców został odparty. Miasto znajduje się ok. 250 km od granicy z Ukrainą.

Wtorek jest trzecim dniem pożaru i perspektyw na ugaszenie płonących substancji na razie nie ma. Rosyjskie media przekonują, że pozostaje tylko czekać, aż całe paliwo się wypali.

Ogień objął już obszar o powierzchni 10 tys. metrów kwadratowych. We wtorek rano płonęło co najmniej 20 z 74 zbiorników paliwa. Czarny dym rozciągał się na dystansie 25 kilometrów i był widoczny z kosmosu.

Z pożarem walczy ponad 500 strażaków. Mają oni jednak ogromne problemy, bo ze względu na bijące od pożaru duże ciepło nie są w stanie bliżej podjechać wozami strażackimi.

Mało tego - gubernator obwodu rostowskiego Wasilij Gołubiew jeszcze w poniedziałek informował, że pomocy medycznej udzielono 41 strażakom. 5 z nich trafiło na oddziały intensywnej terapii. W Proletarsku utworzono tymczasowy ośrodek zakwaterowania dla strażaków, co ma im umożliwić pracę w systemie zmianowym. Na miejscu dyżurują medycy.

W okolicy wprowadzono stan nadzwyczajny, jednak - jak twierdzą rosyjskie media - władze bardzo niechętnie mówią o tym, co dzieje się w mieście. "W Proletarsku panuje sytuacja nadzwyczajna, która wydaje się nie istnieć" - pisze portal 161.ru.

Płonie 200 mln dolarów

A problem jest i to ogromny. Niezależny rosyjski portal The Moscow Times poinformował, że straty powstałe w wyniku pożaru mogą być porównywalne z rocznym budżetem... przeciętnego rosyjskiego miasta.

Płonący skład paliw to 74 zbiorniki o pojemności 5 tys. ton każdy. Jak wyliczył Jarosław Trofimow, główny korespondent ds. zagranicznych "Wall Street Journal", całkowity koszt składowanego w Proletarsku paliwa wynosi około 200 mln dolarów. Jeśli przeliczymy to na rosyjską walutę, mowa o ok. 18 mld rubli.

Z zestawienia rosyjskiego resortu finansów wynika, że to suma porównywalna z rocznym budżetem takich miast jak Orzeł (14,6 mld rubli), Kursk (16,4 mld rubli) czy Iżewsk (21,4 mld rubli). Jest ona ponadto 1,5-krotnie większa od rocznego budżetu np. Smoleńska (12 mld rubli) czy Iwanowa (11,1 mld rubli).

Ukraińskie ataki przynoszą skutek

Od czasu rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, Kijów wielokrotnie atakował rosyjskie obiekty przemysłu naftowo-gazowego, twierdząc, że to "sprawiedliwy odwet" za rosyjskie uderzenia w infrastrukturę energetyczną Ukrainy.

Wydaje się, że ukraińskie ataki przynoszą efekt. W środę rosyjski rząd ogłosił, że ponownie wprowadza zakaz eksportu benzyny na kolejnych sześć miesięcy (od 1 września do 31 grudnia br.). Powód? "Utrzymanie stabilnych cen w okresie utrzymującego się sezonowego popytu i planowanych napraw rafinerii ropy naftowej".

Rosja wprowadziła już podobny, sześciomiesięczny zakaz eksportu benzyny w marcu. Zawiesiła go między majem a lipcem, twierdząc, że rynek krajowy jest nasycony.