Na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy rozpoczęło się wcześniejsze głosowanie w zaplanowanych na 15-17 marca wyborach prezydenta Rosji. Rosyjskie władze intensyfikują wysiłki, by skłonić mieszkańców do uczestnictwa w nich - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony.
W codziennej aktualizacji wywiadowczej podano, że w Ługańsku 26 tys. osób wyznaczono do odwiedzania ludzi w domach i przekonywania ich go głosowania. Z kolei szefom placówek edukacyjnych i urzędów powiedziano, że mają zadbać o to, by ich podwładni poszli na wybory.
Jak dodano, brak niezależnych obserwatorów, a w co najmniej jednym mieście brak nawet list wyborców sprawiają, że możliwość fałszowania wyników wzrasta. W związku ze znaczącym przemieszczaniem się ludności i migracjami w efekcie trwającego konfliktu jest prawdopodobne, że na terenach tych pozostała tylko około jedna trzecia wcześniejszej populacji.
"Choć Rosja nie ma żadnej podstawy prawnej do przeprowadzania wyborów na terytoriach Ukrainy, wiarygodność tych wyborów tym bardziej osłabiają: brak właściwej reprezentacji, słaba ochrona i środki przymusu w celu wywierania presji na ludność, by zagłosowała. Jest wysoce prawdopodobne, że władze okupacyjne tych terytoriów będą mówić o wysokiej frekwencji i przytłaczającym poparciu dla Putina, niezależnie od tego, co faktycznie się wydarzy, aby sprawić wrażenie, że został dokonany demokratyczny wybór" - napisano.
Rosyjski opozycjonista Władimir Kara-Murza, który odbywa wyrok 25 lat więzienia, wezwał kraje zachodnie, by nie uznawały marcowych wyborów prezydenckich w Rosji ani też Władimira Putina za legalnego szefa państwa. Apel opozycjonisty opublikował dziennik "Washington Post".
"Następna kadencja Władimira Putina będzie nielegalna" - napisał Kara-Murza w artykule, którego rosyjskie tłumaczenie opublikował niezależny portal Meduza.
Opozycjonista argumentuje, że głosowanie zaplanowane na 15-17 marca należy uznać za nielegalne, ponieważ "Putin nie ma prawa brać udziału w tych wyborach". Kara-Murza przypomniał, że konstytucja Rosji ograniczała liczbę kadencji szefa państwa do dwóch pod rząd. Putin już raz "znalazł sposób obejścia" tego limitu, gdy przez cztery lata, w latach 2008-12, był premierem, a na Kremlu zastąpił go Dmitrij Miedwiediew.
"Następne dwie kolejne kadencje Putina - wydłużone z czterech do sześciu lat - dobiegają końca 7 maja 2024 roku. Tym razem wybrał inny sposób, by pozostać na Kremlu - w 2020 roku przepchnął ponad 200 poprawek do konstytucji, w tym jedną, która przyznawała mu personalne zwolnienie z limitu kadencji" - napisał Kara-Murza. Ocenił, że takie zwolnienie z ograniczeń było bezprawne, bowiem "pospieszna procedura przyjęcia poprawek naruszała wielokrotnie prawo rosyjskie". Za niezgodną z prawem uznał tę nowelizację konstytucji Parlament Europejski.
"Jedyną logiczną i uczciwą odpowiedzią światowych demokracji powinno być nieuznanie Władimira Putina za legalnego przywódcę Rosji po 7 maja. Tak samo odmówiły one uznania prawomocności Nicolasa Maduro w Wenezueli czy Alaksandra Łukaszenki na Białorusi" - ocenił opozycjonista.
"Przywódcy zachodni często mówią o swojej determinacji, by przeciwstawić się Kremlowi. Niekiedy najmocniejszą bronią jest po prostu mówienie prawdy. Putin nie jest legalnie wybranym prezydentem. Jest dyktatorem i uzurpatorem" - oświadczył Kara-Murza.
W kwietniu 2023 roku Kara-Murza został skazany na 25 lat kolonii karnej za rzekomą zdradę stanu i tzw. fake newsy na temat działań armii rosyjskiej. Odbywa wyrok w kolonii karnej nr 7 w Omsku na Syberii. 42-letni działacz opozycji, dziennikarz i historyk był współpracownikiem zamordowanego w 2015 roku byłego wicepremiera Rosji Borysa Niemcowa. Zaangażował się w nagłaśnianie za granicą naruszeń praw człowieka w Rosji; m.in. zabiegał o przyjęcie w USA ustawy Magnitskiego, dotyczącej sankcji wobec przedstawicieli Rosji. W 2015 i 2017 roku przeżył dwie próby otrucia.
Po śmierci Aleksieja Nawalnego Kara-Murza i Ilja Jaszyn są najbardziej znanymi działaczami opozycji antykremlowskiej, którzy pozostają w więzieniu w Rosji.