Największa elektrownia w centralnej części Ukrainy została zniszczona w rosyjskim ataku przeprowadzonym w nocy ze środy na czwartek. Obiekt dostarczał większość energii w obwodzie kijowskim. To wydarzenie może dowodzić, że Ukraińcom skończyła się amunicja do systemów przeciwlotniczych, a także że wojna wkracza w decydującą fazę.

Ukraińska obrona powietrzna zestrzeliła 57 spośród 82 rakiet i dronów, za pomocą których Rosja zaatakowała Ukrainę - poinformował w czwartek dowódca ukraińskich sił powietrznych generał Mykoła Ołeszczuk. To nie wystarczyło.

Zniszczona w nocy ze środy na czwartek w rosyjskim ostrzale elektrociepłownia Trypilska dostarczała ponad 50 proc. energii elektrycznej w obwodzie kijowskim. Był to największy zakład energetyczny w centralnej części Ukrainy, obejmującej też regiony czerkaski i żytomierski. W ostatnich tygodniach wojska agresora zintensyfikowały ostrzały elementów infrastruktury krytycznej Ukrainy.

Agencja Interfax-Ukraina przypomniała, że 22 marca całkowicie zniszczono elektrociepłownię Zmijiwską w obwodzie charkowskim, a 25 lipca 2022 roku rosyjskie siły zajęły elektrownię Wuhłehirską w obwodzie donieckim. W związku z tym spółka energetyczna Centrenerho, która zarządzała zarówno tymi obiektami, jak też elektrociepłownią Trypilską, straciła w czwartek całe moce produkcyjne.

"Czarny dzień w historii Centrenerho. (...) Rosyjskie wojska doszczętnie obróciły w gruzy elektrociepłownię Trypilską w obwodzie kijowskim. Dobrze, że przeżyli wszyscy nasi (pracownicy), którzy przebywali na zmianie podczas ostrzału. Odczuwamy jednak wielki smutek" - przyznało przedsiębiorstwo w mediach społecznościowych.

Skala zniszczeń jest straszliwa. Nie da się tego wycenić w pieniądzach. To dla nas największe wyzwanie w całej historii firmy - poinformował szef Centrenerho Andrij Hota.

Ukraina nie ma czym strzelać?

Ukraińcy obronili się przed zimowymi atakami na infrastrukturę krytyczną. Tych jednak było zaskakująco mało. Coraz częściej jednak zza naszej wschodniej granicy słyszymy doniesienia o lukach w systemie zabezpieczającym ukraińskie niebo. Przyczyna może być prozaiczna i zatrważająca - Siły Zbrojne Ukrainy nie mają już czym zestrzeliwać rosyjskich rakiet.

"Tak jak powiedziałem kilka tygodni temu (i prawie nikt mi nie uwierzył): Ukrainie skończyły się pociski do wyrzutni Patriot i IRIS-T. Również większość innych zapasów (sił) obrony powietrznej jest wyczerpana lub zniszczona, podczas gdy my mamy w naszych magazynach setki systemów (rakietowych) i tysiące pocisków. Brak słów. Tylko złość" - przekazał dziennikarz niemieckiego Bilda, Julian Roepcke.

Jak podkreślają władze w Kijowie, celem ostatnich zmasowanych rosyjskich ataków rakietowych i nalotów dronów jest nie tylko maksymalne ograniczenie potencjału energetycznego Ukrainy, ale też wyczerpanie ukraińskich środków obrony powietrznej. Przedstawiciele rządu, m.in. szef dyplomacji Dmytro Kułeba, od dawna zabiegają w krajach Zachodu o dodatkowe dostawy wyrzutni rakietowych, przede wszystkim amerykańskich systemów Patriot.

"(Moje) źródło podało mi dwa tygodnie temu jakoby dokładną aktualną liczbę (tych rakiet). Oczywiście jej nie ujawnię. Ale liczba ta była tak mała, że teraz musi być bliska zeru" - tak Ropecke skomentował nocne, skuteczne ataki rosyjskich wojsk w Ukrainie.

Te skomentował także Władimir Putin, który stwierdził, że uderzenie jego wojsk było reakcją na ataki sił ukraińskich. "Niestety zaobserwowaliśmy serię uderzeń na nasze obiekty energetyczne i musieliśmy odpowiedzieć" - powiedział prezydent Rosji cytowany przez Reutersa. Dodał również, że Rosja nie prowadziła takich ataków w zimie - ze względów humanitarnych...

Sprawę braku zmasowanych ataków na infrastrukturę krytyczną wyjaśniał niedawno szef wywiadu wojskowego Ukrainy. Kyryło Budanow przekazał, że Moskwa wykorzystała zimę do gromadzenia zapasów rakiet. Kilka tygodni temu, Budanow przewidywał, że Rosjanie zaatakują ponownie kluczowe obiekty w Ukrainie. Miał rację.

Jeżeli informacje Roepcke są prawdą, Ukraina wkracza w mroczny okres bezsilności w powietrzu.