Ukraina i Rosja zawarły porozumienie o otwarciu korytarzy humanitarnych z ośmiu miast, by można było ewakuować z nich ludność cywilną. Nie ma wśród nich obleganego Mariupolu. Rosjanie dali miastu ultimatum. Władze odpowiadają, że kapitulacji nie będzie.
Nie ma Mariupola wśród ośmiu miast, do których utworzone mają być korytarze humanitarne. Sytuacja w okrążonym przez Rosjan mieście jest dramatyczna.
400-tysięczny Mariupol, największe miasto na wybrzeżu Morza Azowskiego, jest oblężony przez wojska rosyjskie i nie dociera do niego pomoc humanitarna. Nie ma w nim prądu, ogrzewania ani wody. Według świadków, ludzie piją wodę z kałuż na ulicy. W bombardowanym mieście miały zginąć tysiące ludzi, którzy chowani są w masowych grobach.
Mariupol ostrzeliwany jest z lądu, powietrza i morza.
"To jest taktyka nieudolnego, tchórzliwego agresora, który - po pierwsze - sądził, że tu ludzie go będą przyjmować z kwiatami. Potem się okazało, że nie, ale nie potrafi sobie poradzić z ukraińskim żołnierzem, więc niszczy. Próbuje stworzyć sytuację - też tutaj się myli - że ludzie będą woleli rosyjską okupację, byle ten koszmar się skończył" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM ambasador Polski w Ukrainie Bartosz Cichocki, odnosząc się do sytuacji m.in. w Mariupolu.
"Tam jest tragiczna sytuacja, to jest zbrodnia równa tym największym - w Guernice, Srebrenicy" - dodał.
Kolejne korytarze humanitarne oznaczają, że możemy spodziewać się kolejnej fali uchodźców wojennych z Ukrainy. Mają oni najpierw być ewakuowani w bezpieczne miejsca. Niewykluczone, że część z nich zdecyduje się na dalszą drogę na zachód kraju i do Polski.
We Lwowie już może przebywać liczba uchodźców równa połowie liczby mieszkańców.