Rosjanie po raz kolejny udowodnili, że nie mają żadnych oporów, by wyrządzać krzywdę ukraińskim cywilom. Tym razem posłali na Odessę pocisk balistyczny z głowicą zawierającą amunicję kasetową - broń siejącą spustoszenie wśród piechoty wroga. W ataku zginęło 5 osób, a ponad 30 zostało rannych.
W poniedziałek siły rosyjskie przeprowadziły kolejny od początku inwazji atak rakietowy na Odessę w południowej Ukrainie. W ataku - jak przekazały ukraińskie władze - zginęło 5 osób, a 32 zostały ranne.
Na zdjęciach i nagraniach udostępnionych w mediach społecznościowych widać zakrwawionych, leżących na nadmorskiej promenadzie cywilów. Materiały są bardzo drastyczne, dlatego nie będziemy ich publikować.
Wspomniana promenada jest tutaj kluczowa, bowiem w jej nie pobliżu nie ma żadnych obiektów strategicznych - czy to budynków wojskowych, czy zbiorników ze zbożem.
Obszar będący celem poniedziałkowego ataku rakietowego jest popularny wśród mieszkańców Odessy, którzy często wybierają się tam na spacery. Znajdujący się nieopodal Pałac Akademii Prawa, zwany przez miejscowych - ze względu na swoją nietypową konstrukcję - "zamkiem Harry'ego Pottera", został poważnie uszkodzony.
Sam fakt, że siły rosyjskie uderzyły w miejsce tak licznie uczęszczane przez cywilów, jest już bulwersujący. Bestialstwo Rosjan przekroczyło jednak kolejną granicę. Kijów oskarżył bowiem Moskwę o to, że do ataku na Odessę użyła amunicji kasetowej - kontrowersyjnego i powszechnie zakazanego uzbrojenia.
Prokurator generalny Ukrainy Andrij Kostin przekazał w oświadczeniu, że Rosjanie wystrzelili na to portowe miasto pocisk balistyczny Iskander z głowicą zawierającą amunicję kasetową.
Śledczy mają podstawy wierzyć, że decyzja o użyciu takiej broni została podjęta przez rosyjskich oficerów celowo, aby zabić jak najwięcej ukraińskich cywilów - powiedział, dodając, że fragmenty broni znaleziono w promieniu 1,5 kilometra od miejsca uderzenia.
Do swojego oświadczenia dołączył nagranie z ataku. Widać na nim, jak w krótkim odstępie czasu dochodzi do ok. 30 następujących po sobie eksplozji. "New York Times", który pisze o ataku, zweryfikował autentyczność nagrania, jednak nie potwierdził rodzaju użytej broni.